Hala PalaLottomatica w stolicy Italii będzie się już na zawsze dobrze kojarzyć polskiemu Kubańczykowi. Nasz siatkarz sporo tu wygrał w karierze, a teraz z kadrą narodową sięgnął po sukces, na który czekaliśmy długie 14 lat. – Ta hala jest bardzo szczęśliwa dla mnie, bo miałem już w niej srebro (MŚ 2010 z Kubą), złoto (Liga Mistrzów 2017 z Zenitem), a teraz znowu pierwsze miejsce – wylicza Wilfredo Leon, który w meczu finałowym zdobył 13 pkt i zaserwował 3 asy.
To nie wszystko, poza tym atomowymi zagrywkami kompletnie rozbijał szyki gospodarzy, nawet jeśli nie wszystkie dawały bezpośredni punkt. Przyjęcie Włochów było w sobotę na fatalnym poziomie, do czego walnie przyczynili się kapitalnie zagrywający nasi siatkarze, Nie tylko Leon, ale choćby i Norbert Huber – on miał aż 5 asów!
Leon cieszył się, że z Włochami poszło szybko. – Dobrze, że załatwiliśmy to w trzech setach, nie jesteśmy przez to bardzo zmęczeni, zwłaszcza to korzystne w moim przypadku, bo lekko boli mnie kolano. Będzie teraz impreza po złocie, bo jest wciąż energia! – uśmiechał się.
Przy okazji opowiedział o tym, co jest siłą zespołu i trenera Nikoli Grbicia.
Wzruszony Nikola Grbić utonął w objęciach małżonki i rodziny
– Naszą siłą jest to, że zawsze jesteśmy razem, pozostajemy jedną drużyną na dobre i złe – zauważył. – A jeśli chodzi o trenera, to imponuje mi jak Nikola Grbić trzyma mocną ręką całą drużynę. Ta praca nie polega na tym, że usiądzie się i powie: „No dobra, oni sami będą grali”. Jest potrzebna mocna presja i on ją stale wywiera. Jestem zadowolony, że jak do tej pory nie zatrzymuje się, tylko cały czas nam wpaja, że trzeba robić to czy co innego. Jest zachowana koncentracja na podstawowych sprawach i dzięki temu w tym roku mamy na koncie dwa złote medale.
Wilfredo wie, komu zadedykuje złoto. – Najpierw Bogu, dzięki któremu mogę wykonywać swoją pracę, w drugiej kolejności rodzinie, która wciąż utwierdzała mnie w tym, co robię, powtarzała, że mam to kontynuować, że dam radę, po trzecie myślę też o tych osobach, które trzymały kciuki za mnie i drużynę. One sprawiają, że ten medal ma taką wartość. Myślę, że kibicowali mi także Włosi, może trochę ukryci, ale na pewno kilku było – dodaje Leon, który zwraca uwagę na wartość ciężkiej pracy, jaką wykonywali przed mistrzostwami.
– Od początku tych mistrzostw czułem, że możemy to wygrać, że jest moc – mówił. – Pracowaliśmy bardzo ciężko. Oczywiście, każdy miał w tym cyklu taki moment, kiedy mówił: ta siłownia jest za ciężka, po co trenujemy tyle godzin... A to było po to, żeby dzisiaj dostać taki medal. Ta ciężka praca jest widoczna jak się otrzymuje taką nagrodę. Denerwowały mnie brązowe krążki, a teraz mogę się cieszyć złotem. I ono nie będzie ostatnim, staram się dalej.
– Już nie mamy tylko jednego złota mistrzostw Europy, ale dwa. I mogę być zadowolony, że jestem małą cząstką tego sukcesu. Najważniejszy teraz jest medal, który mamy i te chwile, które będziemy spędzać razem jako drużyna. Nie wiem nawet, kiedy wracamy do kraju. Jest złoto, będzie impreza! – krzyczy na koniec Leon.