Siatkarska PlusLiga dołączyła do wielu rozgrywek sportowych na całym świecie, które najpierw się zatrzymały, a potem całkowicie zakończyły swoje sezony w wyniku pandemii koronawirusa. Siatkarz ZAKSY Kędzierzyn-Koźle oraz reprezentacji Polski, Łukasz Kaczmarek, z edycji 2019/2020 i tak jednak wyniósł z parkietu jeszcze mniej niż wszyscy pozostali. Długo musiał bowiem borykać się z powikłaniami, które dopadły go po grypie. Na antenie "Polsatu Sport" zawodnik opowiedział nieco o swoich przeżyciach.
Wilfredo Leon gotowy przed obozem kadry. Sprawdził czy da się trenować w maseczce [WIDEO]
- Na samym początku specjaliści powiedzieli mi, że to może być mój koniec z profesjonalnym uprawianiem sportu. Mogłem już nigdy nie zagrać w siatkówkę. Na całe szczęście okazało się, że w porę znalazłem się pod czujną opieką lekarzy. To oni później poinformowali mnie, że muszę na dwa miesiące pożegnać się z uprawianiem sportu. Po wyjściu ze szpitala mogłem przez ten czas jedynie siedzieć na kanapie w domu, czytać książkę i oglądać filmy. To było maksimum, co mogłem robić - wyznał Kaczmarek.
I dodał: - Gdy wydawało się, że wszystko wróciło do normy, to na treningu przed meczem z rzeszowianami złamałem piątą kość śródstopia. Było to dla mnie coś okropnego. Wtedy sezon się dla mnie skończył, a dwa tygodnie później wybuchła w Polsce epidemia koronawirusa. Myślę, że ta zaraza jest dla mnie szczęściem w nieszczęściu, ponieważ sezon i tak był dla mnie stracony.
Fanom atakującego ekipy z Kędzierzyna-Koźla pozostaje mieć nadzieję, że od tej pory w jego karierze będzie układało się już tylko lepiej.
Kolejny polski siatkarz zagra w Rosji? Artur Szalpuk blisko sfinalizowania umowy