- Po okropnym pierwszym secie walczyliśmy do końca o zwycięstwo i mamy trzy punkty, ale mecz nie był idealny - przyznał trener Andrea Anastasi (51 l.). Włoskiemu szkoleniowcowi trudno jeszcze bardziej osiwieć, ale po pierwszym secie, przegranym do 17 przez jego podopiecznych z outsiderem turnieju, musiał się postarzeć o parę lat.
Anastasi chciał dać w tym spotkaniu odpocząć podstawowym graczom, ale w trakcie fatalnej otwierającej partii zaczął szukać wyjścia z kryzysu i szybko sięgnął po rezerwowych. Na boisku pojawili się Michał Winiarski (28 l.) i prawdziwy dżoker w talii trenera - Jakub Jarosz (24 l.). Potem weszli Łukasz Żygadło (32 l.) i Piotr Nowakowski (23 l.).
To były kluczowe ruchy. "Winiar" jak zwykle uspokoił przyjęcie, Żygadło nie miał problemów z rozdzielaniem piłek, Nowakowski zdominował grę pod siatką, a Jarosz pociągnął seriami ostrych zagrywek (3 asy) i ataków ze skrzydeł. Skończył mecz z imponującym jak na rezerwowego dorobkiem - 21 pkt.
- Trener powtarza nam, że to taki turniej, w którym trzeba grać jak najlepiej nawet wtedy, gdy nie idzie. Ważna jest mobilizacja i przełamanie słabości. Mieliśmy mały dołek, ale daliśmy sobie z tym radę - skomentował Jarosz. - Kiedy trener zrobił zmiany, nasza gra się zdecydowanie poprawiła - dodał Bartosz Kurek (23 l.).
Polacy są wciąż liderami turnieju, ale najważniejsze potyczki wciąż przed nimi. Dziś gramy z Amerykanami, z którymi w tym roku wygraliśmy 2 z 4 meczów. - Nie boimy się tego przeciwnika, jesteśmy dobrej myśli - zapowiada Jarosz.
Klucz do awansu olimpijskiego leży jednak zapewne w trzech ostatnich starciach PŚ z potentatami. Już pierwsze z nich, piątkowe z Włochami, może mieć kapitalne znaczenie, bo Italia szczęśliwie dla nas straciła wczoraj komplet punktów z Kubańczykami.