Taka sytuacja miała miejsce podczas środowego spotkania Projektu z LUK Lublin w Warszawie, a kilka tygodni wcześniej w starciu Zaksy ze Stalą Nysa. Oba te mecze nie dość że wystartowały z opóźnieniem, to – ponieważ trwały pięć setów – przeciągnęły się do północy.
Ceniony komentator siatkówki został brutalnie zamordowany. Ciało znaleziono w studni
Kibic „telewizyjny” nie musi narzekać, bo zobaczy od początku do końca trzy widowiska zaplanowane na 16, 18.30 i 21.00. Jednak co mają powiedzieć siatkarze, którzy wypracowali swój rytm rozgrzewki, a każe im się ją przedłużać o pół godziny, dodatkowo obciążając organizmy, a kończą zmagania nawet następnego dnia? Albo widzowie, którzy kupili bilety na konkretną godzinę, a muszą siedzieć w hali dłużej, do późnych godzin nocnych w środku tygodnia?
„Kogoś chyba powaliło..."
– To jakaś bzdura! – grzmi w rozmowie z „Super Expressem” wieloletni libero kadry narodowej Krzysztof Ignaczak. – Rozumiem, że trzeba rozpocząć transmisję i pokazać wszystko, natomiast jeśli się mecz przedłuża, to ja bym rozpoczynał pozostałe spotkania o czasie i wchodził z relacją w trakcie. Kończenie gier o północy to coś dziwnego, a rozpoczynanie o 21.00 też nie sprzyja temu, by przychodzili kibice z dziećmi lub ktoś, kto rano zaczyna pracę. Tylko fanatycy zjawią się w hali. A jeśli chodzi o to, jak przeciąganie rozpoczęcia gry wpływa na rytm rozgrzewki, powiem tak: gdyby Krzysztof Ignaczak miał dzisiaj 25 lat, już by udzielił tysiąca wywiadów na temat, jak się nie powinno tego robić i że kogoś chyba powaliło… – śmieje się „Igła”.
– W idealnym świecie na pewno nie powinno to tak wyglądać, ale nie żyjemy w idealnym świecie – komentuje dla „SE” Marcin Możdżonek, mistrz świata i Europy. – Sam pamiętam kończenie meczów kadry o takich porach, że człowiek zasypiał o trzeciej, czwartej nad ranem, bo wcześniej adrenalina nie dała zasnąć i nie można się było wyciszyć. To przestawia ci potem cały dzień. Czy jest komfortowe? Oczywiście nie. Zawodnicy są przemęczeni, ja też byłem. A do tej pory nikt nic z tym nie robił, to wymaga skoordynowanych działań światowych i polskich władz siatkarskich.
Liga wdrożyła nieszczęśliwe rozwiązanie niejako pod dyktat telewizji, ale może się to niebawem zmienić.
Idzie ku lepszemu?
– Przed sezonem były dyskutowane dwa warianty na kolejki ze środka tygodnia z trzema meczami jeden po drugim – tłumaczy „SE” rzecznik Polskiej Ligi Siatkówki Kamil Składowski. – Pierwszy zakładał, że wszystkie idą na jednej antenie jeden po drugim i reagujemy elastycznie na ewentualne opóźnienia, czyli tak jak teraz. W drugim była mowa o tym, że jedno ze spotkań pokazywano by na drugiej antenie.
Jak ta kwestia zostanie ostatecznie rozwiązana? Jak słyszymy nieoficjalnie, w grę wchodzi kilkunastominutowe przesunięcie godzin rozpoczęcia wcześniejszych dwóch spotkań, tak by nie zachodziły na starcie, które rusza o 21.00.