„Super Express:” – To najtrudniejszy moment za pana kadencji?
Piotr Szpaczek: – Nie jest łatwo, ale w pracy prezesa podobne sytuacje mogą się zdarzyć. Trzeba być na nie gotowym, zmobilizować się i próbować doprowadzić do tego, by drużynie niczego nie zabrakło. W każdym razie dajemy sobie jakoś radę.
Dramat w Zaksie. W ekipie mistrza Europy zaczyna brakować siatkarzy! A za chwilę mecz na szczycie
– Jak bardzo zaskoczyło pana takie nagromadzenie urazów siatkarzy na samym starcie sezonu?
– Kontuzje są wypadkami losowymi, u nas jest podobnie. Nikt nie jest w stanie ich przewidzieć ani być w pełni do tego przygotowanym. Na pewno jest pewnym zaskoczeniem, że spotkało nas to wszystko akurat w jednym momencie. Gdyby te przypadki były rozłożone w czasie, to może nie odczulibyśmy ich aż tak mocno. Jednak czasami w słabszych momentach człowiek się bardziej mobilizuje i mocniej się jednoczy w grupie. Paradoksalnie takie złe chwile mogą nas jeszcze bardziej scalić i wzmocnić nasz kolektyw. A to może zaprocentować w dalszej części sezonu.
– Czy dolegliwości graczy można przypisać tylko losowi? Nie jest tak, że w grę wchodzi także przemęczenie, o którym od dawna mówią kadrowicze?
– Dla mnie każda kontuzja jest zdarzeniem losowym, które może się komuś przytrafić w różnych momentach sezonu. Mamy urazy graczy z kadry, ale także tych spoza reprezentacji. Nie rozdzielałbym tego. Nie wiązałbym tego z przemęczeniem, w życiu sportowca zdarzają się rozmaite urazy czy dolegliwości. Te drugie staramy się na bieżąco zaleczyć, żeby w decydującym momentach roku zawodnicy byli w stuprocentowym zdrowiu.
– Jednak nie od wczoraj siatkarze, którzy dzielą obowiązki pomiędzy klubem a kadrą, podnoszą problem przeładowanego kalendarza. Czy to faktycznie można całkiem oddzielić od obecnych waszych kłopotów?
– Szanuję głos każdego. Zawodników także, skoro się w ten sposób wypowiadają. Jeśli ktoś czuje się przemęczony, trzeba go wysłuchać. My ze strony klubu robimy wszystko, aby niczego nie zabrakło chłopakom i by byli zawsze w pełni gotowi do gry. Zresztą na przestrzeni sezonu bywa różnie. Czasem coś komuś dolega na starcie rozgrywek, innym razem w połowie sezonu. Nas trafiło akurat w jednym momencie. Musimy z tego wyjść z jak najmniejszym szwankiem. Ja to odbieram również jako sygnał, że musimy być jeszcze bliżej wszyscy ze sobą.
– Reprezentanci Polski mówiący o morderczym terminarzu, niedającym im chwili wytchnienia, przesadzają?
– Tego nie powiedziałem. Ja tylko stwierdziłem, że każdy ma prawo mówić o swoich odczuciach. Trzeba o tym bardziej szczegółowo rozmawiać z nimi, oni przebywają na kadrze, mnie tam nie było. Ja patrzę z innej strony i jeszcze raz mówię, że robię wszystko, by mieli w klubie jak najlepiej.
– Kiedy gracze wspominają, że liga jest zbyt przeładowana, czasem słychać z drugiej strony: panowie, zwróćcie się do swoich prezesów, bo to szefowie klubów decydują o kształcie rozgrywek. Przychodzą do pana siatkarze w tej sprawie?
– Rozmawiam z zawodnikami na wiele różnych tematów, ale nie chcę poruszać szczegółów. Co do kształtu ligi, jej zwiększenia lub zmniejszenia, to decydują istotnie wszyscy prezesi klubów PlusLigi. Na najbliższym walnym zgromadzeniu zostaną podjęte odpowiednie decyzje. Zmiany nie zajdą z dnia na dzień, zobaczymy, co postanowią akcjonariusze ligi.
– Liga jest za duża?
– Pytanie jest podchwytliwe… Liga ma taki kształt, o jakim zadecydowaliśmy jakiś czas temu. Czy zdecydujemy teraz inaczej, niebawem zobaczymy. Nie powiem więc teraz czy jest za duża, czy za mała. Jeśli prezesi zdecydują o zmianie, to do niej dojdzie.
– A bardziej konkretnie: pan zagłosuje za zmniejszeniem liczby drużyn w PlusLidze?
– Ja tę decyzję podejmę w odpowiednim momencie, zgodnie z tym, co uważam i z tym, o czym rozmawialiśmy w klubie. To będzie głos całego naszego klubu. Przyjdzie czas na określenie się. We właściwej na to chwili będzie się liczyło zdanie wszystkich prezesów, a indywidualne głosy wypowiadane teraz robiłyby tylko niepotrzebny zamęt.