Kubańczycy do tej pory przegrali w LŚ 2010 tylko raz w 8 meczach - właśnie z biało-czerwonymi, i to u siebie. To nie była zwyczajna wygrana mistrzów Europy 3:0, to był prawdziwy pogrom (w ostatnim secie do 12!). A przecież graliśmy bez kilku podstawowych zawodników, którzy wrócili do zespołu na spotkania we Wrocławiu z Argentyną. Jeden z nich, środkowy bloku Daniel Pliński (32 l.), nie ma wątpliwości, że możemy wyprzedzić przeciwników z Gorącej Wyspy.
- Będziemy walczyć, mamy trzy punkty straty do Kuby, jesteśmy w stanie to odrobić i wskoczyć na pierwsze miejsce w grupie - przekonuje "Plina".
Same wygrane z Kubańczykami na pewno jednak nie wystarczą nam do awansu, bo taki sam zamiar ma prowadzona przez Raula Lozano ekipa Niemiec. Z naszymi zachodnimi sąsiadami zagramy w Katowicach dwumecz na koniec fazy grupowej.
- Teraz trzeba już wygrać wszystkie mecze, bo w przeciwnym przypadku trzeba będzie liczyć na innych. Miejmy nadzieję, że rozwiążemy to sami - mówi atakujący kadry Mariusz Wlazły (27 l.).
Trener Daniel Castellani (49 l.) od początku tegorocznej edycji LŚ przekonuje, że stać nas na awans do finału. - Chcemy zagrać w Final Six i potrzebujemy teraz każdego punktu, żeby zrealizować ten cel - uważa Argentyńczyk, który jeszcze przed rozpoczęciem zmagań "kazał" podopiecznym awansować do imprezy rozgrywanej w jego ojczystym kraju.