Informację dotyczącą przyszłości Antigi podał prezes PZPS Jacek Kasprzak. Kontrakt Francuza wygasa 31 grudnia, ale podjęto decyzję, że nie zostanie on przedłużony. Teraz związek rozpocznie poszukiwania jego następcy.
Nad losem Antigi dyskutowano już od dobrych kilku tygodni, ale przedstawiciele PZPS nie chcieli wcześniej zdradzić żadnych informacji. Ponadto twierdzili, że rozmowy z innymi trenerami byłyby nie w porządku w sytuacji, gdy formalnie selekcjonerem wciąż jest Francuz. Oficjalna decyzja miała więc zapaść 10 października i tak się właśnie stało.
Podstawowym zarzutem wobec Antigi był bardzo słaby wynik reprezentacji Polski na igrzyskach olimpijskich w Rio de Janeiro. Tak jak jego poprzednikom nie udało mu się wywalczyć medalu ("biało-czerwoni" odpadli już w ćwierćfinale), ale pretensje pod jego adresem dotyczyły też występów na innych dużych turniejach. Francuz został selekcjonerem w 2014 roku i już kilka miesięcy później zdobył mistrzostwo świata, ale od tamtej pory nie udało mu się stanąć na podium ani na mistrzostwach Europy, ani w Lidze Światowej.
Pod wodzą Stephane'a Antigi reprezentacja Polski rozegrała 91 oficjalnych spotkań. 62 z nich wygrała, a 29 przegrała.
Zdaniem redaktora Marka Żochowskiego z "Super Expressu":
Szefowie polskiej siatkówki zaszyli się wczoraj w spalskich lasach - pewnie chcieli być jak najdalej od opinii publicznej - i zarządzili: nie chcemy Stephane'a Antigi. Dawno już określenie "leśne dziadki" nie nabrało takiej aktualności. "Super Express" bronił Antigi kilka dni po ćwierćfinałowej porażce na igrzyskach w Rio. Dziś powtarzamy: PZPS popełnia błąd.
Francuz stał się ofiarą swojego sukcesu. Jak bowiem miał dogodzić decydentom, którzy uznali, że po mistrzostwie świata z 2014 roku musi być tak samo albo i lepiej? Tymczasem zmienił się skład, zmalała siła drużyny, trzeba było wprowadzać nowe twarze, co zresztą się udało. A Polska nie schodziła poniżej pewnego poziomu. Za kadencji Antigi wskoczyła z 5. na 2. miejsce w światowym rankingu i do dziś się na nim utrzymuje. Nie przeżyła wpadki na miarę 13. miejsca w MŚ 2010 czy wypadnięcia poza ćwierćfinał ME 2013. Gdzie tu katastrofa? Może jednak bardziej w tym, że sfrustrowany gracz wylewa publicznie żale, bo wyleciał z szóstki?
PZPS mógł wyjść z zaklętego kręgu zmieniania trenerów kadry po każdym gorszym wyniku. Mógł dać ambitnemu i pracowitemu Antidze szansę udowodnienia przez kolejne lata, że mistrzostwo świata nie było przypadkiem. Nie zaryzykował. Zamiast tego wybrał wygodną drogę szukania nowego kandydata. Przez głowy członków zarządu musiała przebiec złota myśl: przecież w pierwszym roku pracy selekcjonera zawsze było dobrze, a w razie czego i tak winny będzie trener.