Raz – że po ośmiu meczach ze straconą bramką, Górnik wreszcie zaliczył spotkanie „na zero z tyłu”, wygrywając 4:0 z Motorem Lublin. Dwa – że 25-letni golkiper dokonał rzeczy niezwyczajnej: obronił dwa strzały Piotra Ceglarza z 11. metra! To były drugi i trzeci rzut karny w ciągu sześciu dni, przy których Majchrowicz nie skapitulował. A to wszystko – po niebezpiecznych przeżyciach na murawie stadionu w Gdańsku.
W minioną niedzielę już w 3. minucie wyjazdowego spotkania z Lechią bramkarz zabrzan odważnie zanurkował pod nogi Tomaša Bobčeka, ratując swój zespół przed stratą gola. Przypłacił tę interwencję potężnym ciosem w głowę, w którą Czech trafił kolanem. Golkiper opatrywany był przez kilka minut, po czym wrócił do gry i jeszcze w 1. połowie obronił rzut karny Camilo Meny, ustawiając się w bramce w zupełnie niespotykany sposób (na poniższym filmie – od 1:08).
Górnik w Gdańsku ostatecznie wygrał 2:1, ale zderzenie z czeskim napastnikiem Lechii miało swoje konsekwencje dla golkipera. - Nie do końca wszystko pamiętałem. Po meczu, kiedy wszyscy się cieszyli, ja leżałem i byłem przez fizjoterapeutów opatrywany. Znad morza wracałem oddzielnie, by jak najszybciej znaleźć się w Zabrzu, gdzie od razu trafiłem do szpitala. Dobrze się mną zaopiekowano a SOR-ze – opowiadał „Super Expressowi” po sobotnim spotkaniu z Motorem Majchrowicz.
Po takich przejściach Filip Majchrowicz obronił trzy rzuty karne!
I wyliczał zdrowotne problemy. - Wstrząśnienie mózgu, ukruszone kawałki dwóch zębów, głowa poobijana w paru miejscach. Największym problemem tak naprawdę była jednak w ciągu tygodnia spięta szyja. W meczu z Motorem też mi to dolegało, naprawdę mocno mnie złapało. Ale czułem, że jestem w stanie pomóc drużynie nawet z taką dolegliwością. I się udało! - mówił nam z uśmiechem. Warto dodać, że wszystkie wyliczone przezeń skutki zderzenia z Bobčekiem towarzyszyły mu już w dalszej części meczu w Gdańsku. I w tym stanie również tam obronił „jedenastkę”!
Filip Majchrowicz zdradza tajemnicę skutecznych interwencji przy karnych
Zarówno w Gdańsku, jak i w Zabrzu Majchrowicz pokazał, że potrafi… skłonić rywala do uderzenia w ten róg, w który zamierza się rzucić. - Jeszcze w Radomiaku, z trenerem Kubą Studzińskim, staraliśmy się wymyślić sposób na sprowokowanie wykonawcy do określonych zachowań. Wtedy zadziałało to w przypadku Petra Schwarza, który trafił w słupek – bramkarz Górnika przypominał, że wtedy też ustawił się nietypowo.
Teraz… próbował powtórzy ten manewr przy pierwszym strzale Ceglarza. - Ale sędzia Marciniak zaznaczył, że muszę stać nie bokiem , a przodem do strzelca – uśmiecha się bramkarz. Cała sytuacja i tak jednak skutecznie rozkojarzyła lublinianina, który ostatecznie dwukrotnie przegrał próbę sił z Majchrowiczem!
- Wiem, że z trenerem Krzysztofem Osińskim bramkarze ćwiczą różnego rodzaju reakcje i zachowania. Gratulacje dla nich za skuteczność – Jan Urban, opiekun zabrzan, oczywiście komplementował zarówno członka swego sztabu szkoleniowego, jak i samego bramkarza. Ale też – by nie było zbyt cukierkowo – przypominał: - Filip na pewno musi popracować nad grą nogami...
