Marzenie o medalu oddaliło się w piątek od biało-czerwonych z prędkością światła, po tym jak przegraliśmy z Belgami 1:3. Tak katastrofalnej gry wicemistrzów nikt się nie spodziewał, a już na pewno nie przeciwko zespołowi, który dzielą od Polski 73 miejsca w światowym rankingu.
- To jeden z najgorszych meczów za kadencji trenera Raula Lozano - mówił rozgoryczony Paweł Zagumny. - Masakra! - dodawał Daniel Pliński.
Miało być łatwo, szybko i przyjemnie, tymczasem moskiewskie ME zaczęły się dla nas jak senny koszmar. Dzisiaj gramy z Turcją, w niedzielę z Rosją i nie wolno nam już praktycznie przegrać żadnego spotkania.
- Trzeba wyjść na parkiet i w następnym meczu pokazać, że mamy jaja - nie wahał się wczoraj powiedzieć kapitan biało-czerwonych Sebastian Świderski (30 l.). - Za wicemistrzostwo świata nikt punktów nie daje.
Wolno, niemrawo, bez werwy
- Dobry rozgrywający, niezły atakujący i tyle - tak siłę Belgów podsumowywał przed piątkowym spotkaniem Pliński. Warto było lepiej odrobić lekcję. Bo rywal pokazał dużo więcej atutów. Przede wszystkim silną zagrywkę, solidny blok i dynamikę, której próżno było szukać w poczynaniach Polaków.
Nasi grali wolno, niemrawo, bez werwy, bez siły w ataku. Zastępujący Mariusza Wlazłego Grzegorz Szymański już w pierwszej akcji został zablokowany, a po niespełna 20 minutach nieskutecznej gry zmieniony przez Roberta Prygla. Niewiele to dało: w pierwszym secie obaj zdobyli 2 pkt - tyle co rozgrywający Paweł Zagumny.
Zawiedli skrzydłowi
Później przez trzy partie bez rezultatu szukaliśmy lidera, a przy stanie 10:21 w trzecim secie przecieraliśmy oczy ze zdumienia.
- Belgowie zagrali mecz życia, a ci, na których liczyłem, nie dawali drużynie tego, czego się spodziewaliśmy. Zawiedli skrzydłowi, ale przyczyn przegranej jest wiele - skomentował Lozano. To chyba najbardziej dotkliwa porażka Polski za kadencji Argentyńczyka. - Chyba nie zdarzyło się nam grać gorzej - przyznaje Pliński.
NIE PRZEGAP! Mistrzostwa Europy siatkarzy
Polska - Turcja
Sobota, 15.30, TVP 1
Polska - Rosja
Niedziela, 18.00, TVP 1
POLSKA - BELGIA 1:3
(22:25, 25:23, 14:25, 24:26)
Polska: Winiarski, Pliński, Zagumny, Kadziewicz, Szymański, Świderski, Gacek (l) oraz Prygiel, Bąkiewicz, Kurek.
Belgia: Hoho, van Decraen, van Goethem, Depestele, Verhelst, van Walle, Callebert (l) oraz Poelman, Verhanneman.
Komentuje Łukasz Kadziewicz, środkowy biało-czerwonych:
W tym meczu dostaliśmy ostro w ryj
- Co się stało w piątek w Moskwie?
- Wielka, druga drużyna świata przegrała z zespołem, w którym może dwóch ludzi gra w poważniejszych klubach. Najwidoczniej nie zasłużyliśmy, żeby wygrać. Nie myślmy o wielkiej Rosji, myślmy o meczu z Turcją, który też może być o życie.
- Po takim meczu jak ten z Belgami możliwe są najgorsze scenariusze?
- Oczywiście, jak się nie uda, to sprawa prosta: pociąg osobowy druga klasa i wracamy 24 godziny z Moskwy do Polski.
- Z boiska słychać było często wasze przekleństwa, to najkrótszy komentarz do tego meczu?
- Oczywiście. Każdemu wydawało się, że będzie łatwo, przyjemnie, milutko, autografy, wywiady o tym, jak jest fajnie w Moskwie. Dostaliśmy w ryj, czujemy się jak śmieszni zawodnicy. Bo chyba za bardzo się rozkochaliśmy w sobie. Belgowie pokazali nam, że wcale nie jesteśmy taką fenomenalną drużyną.
- Brakowało kogoś, kto by to pociągnął na boisku?
- Mogliśmy się najwyżej pociągnąć za włosy. Belgowie zagrali fantastycznie, a my źle. Przyjechaliśmy tu, wszyscy wmawiali nam medal, my sobie chyba też. Może taki upadek na dość twardy beton pokaże, że przed nami daleka droga. Wejdziemy po takim meczu do szatni i będzie jak na pogrzebie. A to przecież nasz zawód. Łatwo wam patrzeć z boku, bo dostajecie wypłatę nawet jak my przegrywamy.