Polacy suchą stopą przeszli przez całe mistrzostwa Europy. W fazie grupowej wygrali wszystkie spotkania i tylko w jednym oddali rywalom seta – w starciu przeciwko Holandii. W fazie pucharowej gra reprezentacji Polski była dość nierówna, bowiem przegrywaliśmy po secie na każdym kolejnym etapie – z Belgią, Serbią i Słowenią. Ostatecznie jednak Polacy w żadnym meczu nie potrzebowali nerwówki w postaci tie-breaka, a w finale zagrali perfekcyjnie i rozbili Włochów 3:0. Jednak nie minie nawet miesiąc, a siatkarze rozpoczną kolejne zmagania – tym razem w turnieju kwalifikacyjnym do igrzysk olimpijskich, które odbędą się już za rok w Paryżu. Wilfredo Leon uważa, że jeden z rywali może nam mocno napsuć krwi.
Leon mocno o jednym z rywali: „Wrzód na tyłku”
Polacy zagrają w turnieju, który odbędzie się w Chinach i oprócz gospodarzy ich rywalami będzie Belgia, Bułgaria, Argentyna, Kanada, Meksyk oraz Holandia. Jak zostało wyżej wspomniane, dwie z tych drużyn stanęły na drodze polski w ostatnich mistrzostwach, ale ani Belgia, ani Holandia nie potrafiły urwać Polakom więcej niż seta. Warto jednak zauważyć, że w ćwierćfinale Holendrzy odpadli dopiero po tie-breaku przeciwko Włochom.
Wilfredo Leon wskazuje właśnie na Holendrów, jako na najgroźniejszego rywala, choć innych też nie lekceważy. – Najpierw musimy skupić się na sobie, ale będą tam cztery drużyny, które potrafią grać na wysokim poziomie: Bułgaria, Argentyna, Kanada i Holandia. Mecz tych ostatnich z Włochami w ćwierćfinale ostatnich mistrzostw Europy był bardzo wyrównany. Holandia przegrała 2:3, była blisko, pokazała, że potrafi grać. I że może być dla nas, jak mówi nasz trener, takim wrzodem na tyłku – wypalił polski przyjmujący w rozmowie z „Przeglądem Sportowym”.