Jak wiadomo, w fazie grupowej rozgrywa się pięć spotkań w grupie A, z których nasi siatkarze zaliczyli już cztery – pozostają bez porażki i w meczu z Ukraińcami będą zdecydowanymi faworytami. Zakładamy więc wygraną i pierwsze miejsce w grupie. To oznacza, że rywalem podopiecznych Vitala Heynena w sobotniej walce o ćwierćfinał będzie czwarty zespół grupy C. Przed wtorkową (7 września) serią spotkań tę lokatę okupowali... Rosjanie, ale jest praktycznie przesądzone, że to nie oni będą przeciwnikiem Biało-Czerwonych. Dlaczego? Otóż w dwóch ostatnich meczach zmierzą się z outsiderami grupy C, Hiszpanami i Macedończykami, i trudno sobie wyobrazić inny wynik niż dwie wygrane Sbornej. Wtedy Rosja kończyłaby zmagania z dorobkiem 4 zwycięstw i 11 punktów.
Odważna deklaracja siatkarza kadry: Chcemy skończyć ME jak Francuzi igrzyska
Rosjanie ciągle mogą jednak zająć dość niską pozycję w grupie C, niewykluczone, że trzecią. Stanie się tak, jeśli we wtorek Holandia pokona Finlandię, a kolejnego dnia Finowie ulegną Turkom. Są to wyniki najbardziej prawdopodobne. Wówczas kolejność pierwszej czwórki grupy C na koniec zmagań będzie wyglądała następująco:
1. Holandia
2. Turcja
3. Rosja
4. Finlandia
Michał Kubiak ostrzega: Nie myślmy o półfinale, bo będzie jak na igrzyskach
W tym przypadku staje się oczywiste, że to Finowie staną naprzeciw Polski w 1/8 finału. Taki układ wpływa też od razu na zestawienie kolejnej fazy zmagań, czyli ćwierćfinału. W nim bowiem, zakładając, że przejdziemy 1/8 finału, zagralibyśmy ze zwycięzcą z pary C2 (Turcja?) - A3 (Belgia/Ukraina). Jak widać, układa się nam w ten sposób całkiem szeroka autostrada do pierwszej czwórki turnieju. Dopiero potem zaczną się schody i emocje, bo wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że w meczu o finał trafilibyśmy na naszych olimpijskich pogromców, Francuzów...