- Zrobiliśmy wszystko, aby poprawić nasz bolid, ale w sporcie motorowym trudno o sukces bez silnika - powiedział Marko. - Jeśli mam być realistą, to dopiero pod koniec sezonu będzie szansa na to, że będziemy dysponować mocą zbliżoną do Ferrari i Mercedesa - dodał.
Problemy z jednostkami napędowymi V6, które dla Austriaków produkuje Renault, zaczęły się jeszcze przed rozpoczęciem sezonu. Do tej pory Francuzi nie potrafią ich rozwiązać, choć ostatnio zapowiedzieli zwiększenie budżetu na poprawę silników. Mimo tego, szansy na szybkie zażegnanie kryzysu nie widać, a władze Red Bulla tracą powoli cierpliwość. Christian Horner, szef drużyny, po Grand Prix Hiszpanii powiedział dziennikarzom, że motor Renault może służyć co najwyżej jako "stolik do kawy".
Według Marko Renault ma przed sobą bardzo dużo pracy. Ile to potrwa, nie wiadomo. Jednak, jak przyznaje Marko, priorytetem jest praca nad niezawodnością obecnego silnika, a dopiero następnie zwiększenie mocy.
Infinity Red Bull Racing, który w zeszłym roku zdobył wicemistrzostwo świata, po czterech rundach sezonu ma 23 punkty i zajmuje 4 miejsce w klasyfikacji konstruktorów tracąc 136 do prowadzącego Mercedesa, 84 do Ferrari i 37 do Williamsa.
ZOBACZ:Formuła 1: Ferrari chce dogonić Mercedesa. Włosi wymienią silniki