Jerzy Dudek: Każdy mógł być kretem w szatni Realu Madryt [ROZMOWA SE]

2015-06-23 15:29

Były bramkarz reprezentacji Polski, triumfator piłkarskiej Ligi Mistrzów Jerzy Dudek (42 l.) ma teraz nową pasję, ściga się w serii Volkswagen Golf Cup. W stolicy Słowacji Bratysławie, rywalizując z zawodowymi kierowcami, zajął 13. i 15. miejsce (na 25 startujących). Nam opowiedział nie tylko o samochodach.

„Super Express”: - Udowodniłeś, że podczas wyścigu jeździsz lepiej niż na treningach i w kwalifikacjach.
Jerzy Dudek: - Jestem zadowolony z 13. i 15. miejsca, bo po nieudanych kwalifikacjach startowałem z dalszych miejsc i przez to pracowałem dwa razy ciężej. W wyścigu jest jak na bramce, musisz błyskawicznie podjąć decyzję i trzymać się jej, bo wypadniesz z toru albo puścisz gola.

- Widzisz więcej podobieństw?
- Jest ich mnóstwo między wyścigami, piłką a nawet golfem. Na torze cały czas jest kontakt i to jest piękne. Masz ludzi przed sobą i za sobą. Umiejętność podejmowania szybkich i dobrych decyzji - czy jest szansa na wyprzedzanie, czy nikt ci nie wjedzie, czy się nie rozbijesz? Masz ułamek sekundy.

JERZY DUDEK: RAFAEL BENITEZ DA SOBIE RADĘ W REALU!

- Która z tych dyscyplin jest teraz numerem jeden?
- Ciężko powiedzieć. Piłka wciąż się przewija, ale bardziej serio traktuję wyścigi, tym się teraz zajmuję - zawodowo się ścigam. Golf to jednak rekreacja, a piłka raz jest, raz jej nie ma, więc kolejność jest prosta: wyścigi, piłka, golf.

- Masz do wyboru trening na torze albo obejrzenie meczu Realu. Co wybierasz?
- Tor. Jestem w stanie wyjechać o szóstej rano do Niemiec, żeby o pierwszej zacząć trening. Jeżdżę do piątej i wracam do domu o wpół do dwunastej w nocy. Pokonuję 500 km, żeby 3 godziny potrenować. Na szczęście kondycyjnie jeszcze to wytrzymuję. Mecze Realu są co trzy dni, a szansa na jazdę na torze dużo rzadziej.

- Rozważasz kandydaturę na prezesa PZPN?
- Nie zastanawiałem się nad tym. Zbyszek Boniek robi w miarę dobrą robotę, choć wojna z Greniem pokazała nie tylko jego siłę, ale też jej przeciwwagę. Nikt ze mną nie rozmawiał na temat kandydowania. Może do tego dojrzeję, ale jeszcze nie widzę siebie w roli misjonarza polskiej piłki. To polityka, misja do spełnienia. Na tę chwilę wolę być ambasadorem futbolu, ale to wymaga czasu. Chcę mieć duży wpływ na funkcjonowanie mojej szkółki. Młodsi juniorzy grają na mistrzostwach Polski. Wygraliśmy Centralną Ligę Juniorów południowo-wschodnią. To ogromny sukces. Nawet tu na torze jestem na bieżąco z wynikami. Trzymam kciuki za chłopaków. Dają radę oby tak dalej, bo grają o swoją fajną przyszłość.

- Jak oceniasz grę reprezentacji Polski i pracę Adama Nawałki?
- Nikt się nie spodziewał, że będziemy w tak dobrej sytuacji przed najtrudniejszym okresem i trzema wyjazdowymi meczami w ostatnich czterech kolejkach. Lepszego przebiegu eliminacji do Euro nie mogliśmy sobie wymarzyć. To zasługa Nawałki i całego zespołu.

- Nie ciągnie cię do komentowania meczów w telewizji? Twoi koledzy z boiska się tym zajmują.
- Mam pewne doświadczenia. Trzeba umiejętnie sprzedawać swój język, ale to fajna rzecz. Można przekazywać swoje opinie i spostrzeżenia publiczności. Zobaczymy.

- Co byś doradzał Bartłomiejowi Drągowskiemu, który może zaraz wylądować w Chelsea, Realu albo Juventusie?
- Nie ma sensu dywagować. Młody chłopak musi grać i się rozwijać. Kiedy poczuje, że stanął w miejscu i dalej nie zajdzie z obecnego miejsca, wtedy przyjdzie czas na zmiany. Za wcześnie, żeby myśleć w tych kategoriach, chyba że pójdzie do mocnego klubu, w którym będzie mógł grać, a w tych wielkich się na to nie zanosi.

- Wydałeś szeroko komentowaną w Polsce i Hiszpanii biografię pt. „NieREALna kariera”. Nie posunąłeś się za daleko z wyciąganiem historii z szatni?
- Tylko w Polsce ludzie się dziwią. Cieszę się, że książka wzbudza zainteresowanie i nie jest jałowa. To nie jest Myszka Miki, tylko poważne sprawy. Chciałem pokazać wszystkim, jak wygląda szatnia Realu z mojego punktu widzenia. Czy przesadziłem? Myślę, że zachowałem balans i niczego bym nie zmieniał. Może niektóre rzeczy bardziej bym podkręcił, bo materiał wyszedł zbyt „soft”. W Madrycie już pracownik lotniska podszedł do mnie z pytaniem o tę biografię. Dziennikarze też byli zainteresowani, zadawali pytania.

- Kto był kretem w szatni Mourinho?
- Nie wiem, nikt nie wie, to mógł być każdy. Gdyby to wtedy wyszło, Mourinho pierwszy wypieprzyłby gościa z szatni.

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze