„Super Express”: - Dlaczego tryska pan ostatnio dobrym humorem?
Kajetan Kajetanowicz: - Obecnie nie mam powodów, żeby tego nie robić, ale proszę mi wierzyć, nie zawsze jestem wesoły. Na powody do uśmiechu muszę ciężko zapracować. Dużo ćwiczę, bo zgadzam się z moim trenerem, który powtarza: „Na treningu mają byś pot i łzy, a na rajdzie uśmiech”.
- Nie kryje pan, że celem na ten sezon jest wywalczenie tytułu Rajdowego Mistrza Europy 2015.
- Jesteśmy po trzech rajdach, a będzie ich dziesięć, więc to dopiero początek zaciętej rywalizacji. Wszyscy w moim zespole są niezwykle oddani. Poświęcamy bardzo dużo i ciężko pracujemy, by wywalczyć upragnione mistrzostwo. Cieszę się, że dzięki moim partnerom mogę pojechać w ośmiu rundach RME, więc koncentrujemy się na tym, żeby jak najlepiej wykorzystać zeszłoroczne doświadczenie i nasze możliwości. Chcemy do samego końca sezonu liczyć się w rywalizacji o tytuł, choć to niełatwe, jeśli jedzie się mniej rajdów niż konkurenci.
Zobacz: Krzysztof Hołowczyc: Nie wysyłajcie mnie na emeryturę
- Narzuca pan sobie dużo presji.
- Presja i oczekiwania to wyraz zaufania, którym obdarzyli nas partnerzy i kibice. Każdy ma jakieś cele i marzenia, ja po prostu o swoich mówię głośno. Kibice wiedzą, jak trudny jest ten sport i jak wiele czynników składa się na końcowy sukces. Zdaję sobie sprawę, że ich oczekiwania są wysokie, ale to nas nie deprymuje, a wręcz przeciwnie – motywuje do jeszcze cięższej pracy.
- Wygląda na to, że pańskim głównym przeciwnikiem będzie Irlandczyk Craig Breen (25 l.).
- To bardzo szybki i zdeterminowany kierowca o rajdowych korzeniach – jego ojciec był mistrzem Irlandii. Craig dużo wcześniej ode mnie rozpoczął starty za granicą, więc ma większe doświadczenie. Są jeszcze szybcy i zdolni Aleksiej Łukjaniuk i Robert Consani. W każdej rundzie FIA ERC dochodzą do tego także skuteczni i doświadczeni kierowcy lokalni, którzy na swoich trasach znają dosłownie każdy kamień. Tym samym poprzeczka jest zawieszona bardzo wysoko, zwłaszcza że rajdy w mistrzostwach Europy są niezwykle zróżnicowane. Ścigamy się na śniegu i lodzie, na oponach z różnymi rodzajami kolców, mamy też w kalendarzu piekielnie szybkie asfalty jak w Irlandii, zapierające dech w piersiach szutry na Azorach, zdradliwe trasy w morawskich lasach, mordercze kamieniste trasy Cypru i legendarnego rajdu Akropolu czy górskie serpentyny Szwajcarii. To właśnie sprawia, że rywalizacja w tym cyklu tak mnie fascynuje i cieszy.
- Podkreśla pan rolę przygotowania fizycznego. Dlaczego jest ono tak ważne dla kierowcy rajdowego?
- Nie wszyscy wiedzą o tym, że jazda samochodem rajdowym wymaga pełnego zaangażowania ciała i umysłu. Biegam, pływam, jeżdżę na rowerze, a w trakcie niektórych ćwiczeń rozwiązuję mnóstwo zadań i łamigłówek, wszystko po to, żeby jeszcze szybciej przejechać odcinek specjalny. Mój trening jest bardzo złożony. Ćwiczę kondycję, siłę, szybkość oraz koncentrację i koordynację. Żeby było trudniej, każdy z tych elementów trenuję na dużym zmęczeniu przy wysokim tętnie wynoszącym między 160 a 200 uderzeń na minutę, czyli takim, jakie osiągam gdy walczę o ułamki sekund na odcinku specjalnym. Chodzi o to, by jak najlepiej przygotować się do warunków w samochodzie, w którym temperatura nierzadko sięga 65 stopni Celsjusza. Rywalizacja podczas długich rajdów w mistrzostwach Europy jest jak siłownia w saunie, gdzie w dodatku trzeba w przeciągu ułamków sekund podejmować odpowiedzialne decyzje mogące zaważyć na wyniku.
- Planuje pan start w tegorocznym Rajdzie Polski (2-5 lipca)? Nie koliduje to w tym sezonie z innymi startami.
- Szanse na ten start maleją, choć to oczywiste, że z radością stanąłbym na starcie w Mikołajkach, nie tylko dlatego, że trzy razy tam wygrywaliśmy. Nie można mieć wszystkiego, a moim głównym celem w tym sezonie jest walka w FIA ERC. Wszystkie możliwości, jakie daje zespół i nasi partnerzy, chcę wykorzystać, by spełnić marzenie o tytule mistrza Europy. Nawet jeśli nie pojadę w Rajdzie Polski, to na pewno przyjadę na Mazury, bo to wielkie święto motorsportu w Polsce.
- Czy WRC to kolejny cel?
- Chciałbym stanąć przed takim wyborem. Wkrótce zaczniemy planować kolejny sezon. Teraz celem jest ERC, a proszę mi wierzyć, nie jest łatwo zdobyć tytuł mistrza Europy. Przekonali się o tym Sobiesław Zasada i Krzysztof Hołowczyc. Dziś rajdy są bardziej popularne, szybkich zawodników jest więcej, samochody są znacznie bardziej dostępne, więc konkurencja jest potwornie mocna. Dlatego to wyzwanie tak bardzo mnie pasjonuje.
- Co będzie dalej, jeśli zostanie pan mistrzem Europy?
- Pan pyta o marzenia. Chcę walczyć z najlepszymi, a najszybsi kierowcy świata pochodzą z Europy i ścigają się właśnie w ERC oraz w WRC. Proszę mnie zapytać o następny cel za kilka miesięcy. Jedno jest pewne - tak jak do tej pory, chcę ciężko pracować, by w kolejnych sezonach efekty wysiłku mojego zespołu dawały wszystkim Polakom wiele powodów do dumy.