"Super Express": Jak kierowca, który w świecie rajdów osiągnął tak wiele, znajduje jeszcze motywację na coś nowego?
Krzysztof Hołowczyc: Rzeczywiście, przez wiele lat WRC, później rajdy cross-country. Tegoroczne podium Dakaru jest takim uwieńczeniem korony, choć w sercu ogień wciąż się pali. Gdybym znowu tam pojechał, walczyłbym o sam szczyt. Dziesięć lat w tej dyscyplinie daje jednak poczucie, że może coś nowego będzie ciekawsze. Rallycross to wyzwanie, ale cieszę się jak dziecko, bo trzeba robić nowe rzeczy.
Zobacz: Paparazzi nie dają spokoju rodzinie Schumachera. Nad ich posiadłością cały czas latają drony [WIDEO]
Jakie ma pan wrażenia po pierwszych startach w rallycrossie?
- To bardzo widowiskowa dyscyplina. Tor o długości kilometra z grosikiem powoduje, że kibice, których średnio jest 40 tysięcy, nie muszą się przemieszczać. Do tego park maszyn jest otwarty. Kibice mogą do nas podejść, dotknąć samochodu, zupełnie inaczej niż w F1. No i wreszcie wyścig. Ciągle jest ogień, jeździmy "łokieć w łokieć", ale po startach nic mnie nie boli. Natomiast adrenalina, którą wyprodukuję, powoduje ogromne szczęście.
A samochód?
- W klasie RX Lites wszyscy jeżdżą identycznymi samochodami. Silnik o pojemności 2.4 litra i mocy raptem 310 KM powoduje, że trzeba precyzji w posługiwaniu się nim i skrzynią biegów. Stosunkowo lekki, ważący niewiele ponad tonę samochód, daje możliwość hamowania w samym zakręcie. To rodzi uczucie jakbyś miał wylecieć z toru. Na razie wszystkiego się uczę, ale spróbuję zabłysnąć.
Otwarcie mówi pan o chęci zdobycia mistrzostwa świata w kategorii SuperCar.
- Póki co próbuję utrzymać się za za czołówką i obrywać jak najmniej kevlaru. W klasie RX Lites jest ogień, nie ma sentymentów. Rywale śmiali się, że „dakarowiec” nie utrzyma ich tempa, ale jak w pierwszym starcie od razu wygrałem, przyznali - "ten dziadek nie jest taki zły". Dlatego mówię niedowiarkom - jeśli po 3-4 wyścigach będę wiedział o co chodzi, to chcę, może już za rok, walczyć o mistrzostwo świata w kategorii SuperCar (samochody o mocy 600 KM). To mój cel.
To już ostatni przystanek w karierze?
- Ciężko jest porzucić coś co kochasz. W corss-country wygrałem praktycznie wszystko poza wygraniem Dakaru. Kiedyś przyjdzie taki czas, że powiem dość, ale na razie proszę mnie na emeryturę nie wysyłać, bo jeżdżąc samochodem rallycrossowym mam banana na twarzy.