Już pierwsza „rajdówka”, którą zapamiętał Kościuszko wiąże się ze sporą dawką emocji, bowiem samochód miał przez... jeden dzień. - Po kilkunastu przejazdach wszystko wychodziło mi jak w grze komputerowej. Za chwilę... w jednym miejscu leżały drzwi, w innym silnik, gdzie indziej szyby. Wtedy podszedł do mnie tata i powiedział „Witaj w branży, synu” - wspomina kierowca.
Przeczytaj koniecznie: Rajdy samochodowe: Kubica pojedzie clio
Na co dzień jednak Michał... unika ryzyka na drodze. - Nie jestem narwańcem, który cierpi, że nie może rozpędzić się do „dwóch stówek” na godzinę w mieście. Zresztą, wolę być pasażerem, ale jestem wybredny wybierając kierowcę. Czasem komuś wydaje się, że jedzie z normalną prędkością, a ja po prostu się boję i czuję się źle - wyjaśnia.
Po 5.lokacie, sportowy plan na przyszły sezon jest jasny - mistrzostwo świata. - Nie wychodziłbym z domu gdybym nie myślał o zwycięstwie - zapewnia Kościuszko.