Ford fiesta R5, którym jeździ Kajetan, ma prawie 300 koni mechanicznych mocy i może rozwijać na oesach niby niedużo, bo 170 km/h. Tyle, że auto nie jedzie przecież po prostej jak drut autostradzie, lecz mknie po pełnym zakrętów wąskim odcinku specjalnym i musi w mgnieniu oka przechodzić z pełnej prędkości do ostrego hamowania, pokonując przy tym trudne zakręty i trzymając się asfaltu jak przyklejone.
Zobacz: Michael Schumacher komunikuje się z rodziną
Nie każdy może usiąść na fotelu pilota u Kajetanowicza. Do tego trzeba się odpowiednio przygotować. - Najlepiej nie jeść za dużo przed jazdą - śmieją się współpracownicy mistrza. Najważniejsze jest bezpieczeństwo. Najpierw wkłada się na głowę tzw. balaklawę, czyli rodzaj kominiarki chroniącej głowę przed płomieniami. Na to kask z kołnierzem HANS zapobiegającym urazom kręgosłupa.
Wciskam się w kubełkowy fotel po prawej stronie, czteropunktowe pasy bezpieczeństwa są tak napięte, że nie jestem w stanie się ruszyć. Kajetan odpala maszynę, powoli ruszamy na oes. Odcinek ma niecałe 5 kilometrów, prowadzi wiejską krętą drogą pod Ustroniem, na której mieści się jeden samochód. Kiedy kierowca naciska tuż przed startem przycisk podtrzymania turbo, wiem, że żarty się skończyły.
Wszystko, co dzieje się potem, jest dla laika kompletnie niezrozumiałe. Nie mam pojęcia jak to możliwe, by tak prowadzić auto. Po pierwszych kilkuset metrach na pełnej prędkości, przy śmigających wokoło drzewach i budynkach, zastanawiam się jedynie jak szybko wypadniemy z tej drogi.
Ale nie wypadamy. Po kolejnym fragmencie trasy, na którym fiesta fruwa w powietrzu, obraca się wokół własnej osi, przyspiesza do pełnej szybkości i za chwilę hamuje tak, że płuca i żołądek przesuwają mi się do przodu, zaczynam być... spokojny. Skoro ten facet z lewej robi to wszystko z lekkością i jak automat, to znaczy, że to dla niego niewiele więcej niż zwykła przejażdżka.
Potem delektuję się już ekstremalną jazdą, próbuję podpatrzyć, jak "Kajto" operuje pedałami i kierownicą, ale wszystko wokół dzieje się tak szybko, że nie ma szans, by sensownie połączyć to wszystko w całość. Nadal nie wiem, jak on to robi, ale wiem, że chętnie przejadę się jeszcze raz. - Nie bałeś się, to znaczy, że masz zaufanie do kierowcy - mówił mi na mecie Kajetanowicz. - To najważniejsze w pracy pilota - dodał.
ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail