Żużlowcy rezygnują ze startów w cyklu Grand Prix

2011-10-31 16:06

Nadchodzą trudne czasy dla organizującej żużlowe Grand Prix angielskiej firmy BSI. Kiepsko płaciła ona najlepszym żużlowcom świata i wielu z nich dokładało do startów w GP z zarobków w polskiej Ekstralidze. Na szczęście to się kończy.

Dyrektor zawodów Tony Olsson (46 l.) ma teraz twardy orzech do zgryzienia, bo z powodu obostrzeń w polskiej Ekstralidze zawodnicy jeden po drugim rezygnują z walki o mistrzostwo świata.

Przypomnijmy. Nowe przepisy - naszym zdaniem zupełnie słuszne - stanowią, że w każdym zespole Ekstraligi będzie mógł występować tylko jeden zawodnik z cyklu GP (do tej pory dwóch). Jako że stałych uczestników jest 15, a drużyn w Ekstralidze 10, część najlepszych żużlowców będzie musiała występować w I lidze. Gwiazdy nie mogą sobie na to pozwolić. Rezygnują więc z występów w cyrku Olssona.

W Grand Prix dostają ogryzki

- Wybór dla żużlowców jest bardzo prosty: wybierają ligę, bo tam zarabiają na życie - mówi "Super Expressowi" Zenon Plech (58 l.), były wicemistrz świata. - W Grand Prix dostają ogryzki, słabsi zawodnicy muszą dokładać do interesu. Muszą przecież przewieźć ekipę, nakarmić ją, zapłacić mechanikom i kupić sprzęt. Skąd na to pieniądze? Z polskiej Ekstraligi!

Z GP zrezygnował Piotr Protasiewicz, który wybrał występy w Falubazie, gdzie jest już jeden zawodnik z elity - Andreas Jonsson.

Nawet Pedersen może zrezygnować

Nad rezygnacją ze startów w GP zastanawia się trzykrotny mistrz świata Nicki Pedersen, który musiał odejść ze Stali Gorzów (jest tam Tomasz Gollob) i nie może sobie znaleźć w Polsce klubu. Stałą dziką kartę do GP odrzucił Rosjanin Grigorij Łaguta (dzięki czemu znalazł robotę w Falubazie). Podobną decyzję chce podjąć także Darcy Ward. Martin Vaculik, Krzysztof Kasprzak czy Matej Zagar nie chcą nawet myśleć o jeździe w GP.

Co wykombinuje BSI?

Anglicy z BSI czerpią z Grand Prix prawdopodobnie znaczne zyski (inaczej by tego nie robili). Złotej kury nie chcą zarzynać i podobno szykują kontrę, chcą przechytrzyć Polaków, zwiększając liczbę jednorazowych dzikich kart (z jednej do pięciu lub siedmiu). W przepisach Ekstraligi nie ma bowiem obostrzeń dotyczących liczby zawodników, którzy otrzymują pojedyncze przepustki do GP. Mamy nadzieję, że prezesi klubów Ekstraklasy nie dadzą się nabrać na takie numery. Polska liga nie może być sponsorem BSI. Niech Anglicy zaczną w końcu lepiej płacić. Tak, aby starty w GP opłacały się wszystkim. Tak jak jest w piłkarskiej Lidze Mistrzów.

Nasi Partnerzy polecają

Najnowsze

Materiał sponsorowany