"Super Express": - Nie odbierasz telefonów, czyżby uderzyła ci do głowy woda sodowa?
Andrzej Fonfara: - (śmiech) Znasz mnie od lat i wiesz, że jestem daleki od tego. Po walce i po długiej nieobecności w domu lubię zniknąć, oderwać się od boksu i zrelaksować się w gronie rodzinnym.
- Pobalowałeś trochę?
- Wszystko jest dla ludzi.
ZOBACZ! Tomasz Adamek wróci na ring. Może walczyć z byłym rywalem [WIDEO]
- Zaręczyłeś się ze swoją dziewczyną Justyną, w jakich okolicznościach?
- Z Justynką spotykam się praktycznie od momentu mojego przyjazdu do Stanów. Jest moim największym przyjacielem, kobietą, z którą chcę spędzić resztę swego życia. Były oczywiście w tym związku wzloty i upadki, ale jesteśmy ze sobą na dobre i na złe. W ostatni piątek obudziłem się i stwierdziłem, że nadszedł już czas na oświadczyny, więc pojechałem po pierścionek. Nikomu o tym nie mówiłem, zrobiłem Justynie i całej rodzinie niespodziankę. To było w czasie kolacji grillowej u mojego brata Marka. Była też moja kochana babcia z Polski, która ma już 80 lat i bardzo się cieszę, że mogła być świadkiem naszych zaręczyn.
- Jak się czujesz po walce?
- Byłem lekko obity, ale już wszystko jest w porządku.
- Przeprosiłeś kibiców za tę porażkę. Dlaczego?
- Uważałem to za stosowne. Dawno nie przegrałem, odzwyczaiłem się od porażek, dlatego tak bardzo mnie to boli.
- W 9. rundzie powaliłeś Stevensona na deski. Czego zabrakło, by skończyć pojedynek?
- Nie chce gdybać, bo gdyby ciocia miała wąsy, toby była wujkiem. Po dwóch nokdaunach, które zafundował mi w początkowych rundach, dochodziłem do siebie. Być może zabrakło mi jednej rundy...
- Długo będziesz odpoczywał?
- Na razie myślę o wakacjach, które spędzimy gdzieś w Stanach. Kolejną walkę stoczę jesienią, ale jeszcze nie wiem z kim.
ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail