"Super Express": - Za walkę z Adonisem Stevensonem o mistrzostwo świata WBC wagi półciężkiej w maju ubiegłego roku dostałeś około miliona złotych. Jak płacą ci za pojedynek z Chavezem?
Andrzej Fonfara: - Dżentelmeni nie rozmawiają o pieniądzach (śmiech). Powiem tylko, że będzie to większa kasa niż ta, którą dostałem za walkę z Adonisem. To będzie wypłata życia!
- Starcie z Chavezem rozpocznie twój marsz po mistrzowski pas?
- Tak, mam nadzieję, że już w tym roku dostanę szansę walki o mistrzostwo świata. Muszę tylko wygrać z Chavezem.
- Jakim przeciwnikiem jest Chavez?
- Niewygodnym, walczy w latynoskim stylu, ostro do przodu, często fauluje, zadając ciosy w tył głowy czy plecy. Dobrze boksuje w półdystansie. Na pewno nie uniknę z nim wojny. Nie będę jednak uciekał, ale walczył rozsądnie.
Andrzej Fonfara wrócił na ring i wygrał! [WIDEO]
- Artur Szpilka przepowiadał, że go znokautujesz.
- Fajnie, że Artur mnie wspiera. Znamy się jeszcze z czasów, kiedy byliśmy razem w kadrze Polski.
- Dlaczego trenujesz teraz w Teksasie?
- Do poprzednich walk przygotowywałem się w Big Bear w Kalifornii, przed tym pojedynkiem postanowiliśmy coś zmienić. Jestem na dwutygodniowym obozie treningowy w Savannah Boxing Gym w Houston. Trenuję pod okiem mojego przyjaciela i szkoleniowca Bogdana Maciejczyka oraz słynnego Edwarda Jacksona, który trenował między innymi Andre Warda i Bryanta Jenningsa. Oczywiście nadal moim głównym trenerem jest Sam Colonna, pracuję z nim od ośmiu lat i bardzo jestem zadowolony. Po pobycie w Houston wracam do Chicago na sparingi i dalsze przygotowania.
- Jak wygląda twój dzień w Houston?
- O 7 rano mam pobudkę, później biegam, jem śniadanie, od 11 rano mam trening bokserski. Następnie o 17 trening siłowy.