Binkowski ostatni zawodowy pojedynek stoczył w 2014 roku. Na gali w Legionowie "Orzeł Biały" został rozbity przez Michała Cieślaka, a wcześniej lepsi od niego okazali się też Krzysztof Zimnoch, Jonte Willis oraz Mike Mollo. Pięściarz urodzony w Bielawie zakończył zatem karierę czterema porażkami z rzędu.
Artur Binkowski skatowany przez kanadyjskich policjantów. "Nawet nie wie, ile miał ogniw paralizatora na swoim ciele, bo leżał, mdlał, a oni okrutnie go skopali"
Potem Binkowski zmagał się z różnymi problemami i w efekcie dwa lata temu wrócił z Kanady do Polski. Nie miał za co żyć, stołował się w jadłodajni dla ubogich prowadzonej przez braci kapucynów, a spał pod Pałacem Kultury i Nauki wraz z innymi bezdomnymi. Teraz jego sytuacja jest dużo lepsza, a pieniądze, które zarobi za występ na gali Fame 24, z pewnością pomogą mu wreszcie stanąć na nogi.
Binkowski swoim sposobem bycia i wypowiedziami wywołuje skrajne emocje - jedni go lubią i szanują, inni wręcz przeciwnie. Być może wpływ na jego zachowanie mają dramatyczne wydarzenia sprzed lat, o których swego czasu opowiedział Daniel Bartłomowicz w rozmowie z Hubertem Kęską na portalu sporteuro.pl. Bartłomowicz od dawien dawna bierze udział w organizowaniu gal sportów walki i jego wiedza jest naprawdę ogromna.
Artur Binkowski duszony był przez policjantów kajdankami
- Artur był po pierwsze bardzo specyficzny, po drugi bardzo charakterny, a po trzecie zaszedł za skórę kanadyjskiej policji. Wszyscy pamiętamy sprawy nieżyjących Igora Stachowiaka i Roberta Dziekańskiego. Binkowskiego Kanadyjczycy – uświęceni tym, że zachowywał się agresywnie wobec swojej rodziny – też razili teaserami. Nawet nie wie, ile miał ogniw paralizatora na swoim ciele, bo leżał, mdlał, a oni okrutnie go skopali. Mało tego, dojechali go do końca, musiał się przeprowadzić. Codziennie go gnębili, uprzykrzali mu życie, a że Artur znał siebie – wiedział, że któregoś dnia zechciałby własnymi rękami wymierzyć sprawiedliwość i zostałby po prostu zlikwidowany – przeprowadził się na totalnie drugą stronę wybrzeża - zdradził Bartłomowicz.
O innej dramatycznej sytuacji wspomniał z kolei Kęska. "Od innej osoby słyszałem, że policjanci dusili go kajdankami i nie miał dopływu tlenu do mózgu o kilka sekund za długo…" - napisał na platformie "X".