Tim Hague po zakończeniu kariery w MMA, postanowił nie rozstawać się ze sportami walki i rozpoczął karierę jako pięściarz. 34-latek w swojej kolejnej walce mierzył się z Adamem Braidwoodem. Były futbolista mógł już przed rozpoczęciem starcia budzić w rywalu spory szacunek. Ze swoich ośmiu walk wygrał bowiem aż siedem, z czego sześć przed czasem. Mimo tego, Hague podjął wyzwanie, co jak się okazało miało tragiczne skutki. Były zawodnik UFC od samego początku był wyraźnie słabszy i kilka razy został posłany na deski.
Sędzia ringowy nie przerwał jednak walki. Zrobił to dopiero po kolejnym ciosie w drugiej rundzie. Było już jednak za późno. 34-latek od razu został przetransportowany do szpitala w Edmonton. Jak podał portal mmafighting.com, lekarze rozpoczęli walkę o uratowanie jego życia. Przez cały weekend jego stan określano jako krytyczny. Wreszcie w niedzielę podano informację, że Tim Hague zmarł w wyniku obrażeń doznanych w piątkowej walce.
Całą sprawę skomentowała już rodzina wojownika. Jego siostra zamieściła na Facebooku oświadczenie, w którym prosi o uszanowanie pamięci brata i prywatności rodziny. "To niesamowicie smutne, ale muszę poinformować, ze Tim Hague odszedł dzisiaj z tego świata. Otaczała go rodzina, słuchał swoich ulubionych piosenek. Będzie nam go bardzo brakowało. Prosimy o uszanowanie naszej prywatności w tym bardzo trudnym czasie" - napisała siostra 34-latka na portalu społecznościowym.