Walka Deontay Wilder - Tyson Fury została zaplanowana na 22 lutego w Las Vegas. Amerykanin po raz jedenasty stanie do obrony pasa mistrzowskiego federacji WBC w wadze ciężkiej. Kilka dni przed starciem został zapytany o możliwe scenariusze starcia z "Królem Cyganów". Punktem wyjścia do odpowiedzi stała się walka z... Arturem Szpilką. W styczniu 2016 roku Wilder potwornie znokautował Polaka i jak wspomina po latach, tuż po wyprowadzeniu kończącego ciosu, myślał, że Szpilka zginął w ringu. - Na trybunach było dużo Polaków, wszyscy go wspierali. Czuł to i miał dobry moment... aż bum, dobranoc. Posłałem go na deski, jego nogi się wygięły - stwierdził Deontay Wilder, cytowany przez "Forbesa".
- Myślałem, że go zabiłem. Przez trzy do pięciu sekund nie widziałem, by jego klatka piersiowa się ruszyła. Ten nokaut się wyróżnia, przychodzi mi na myśl jako pierwszy. Był niesamowity - dodał amerykański pięściarz. Do tego starcia kilka razy wracał też Artur Szpilka. Polak przyznawał, że nie pamięta nic z nokautu, po którym przez 10 minut czuwali przy nim medycy, a następnie został wyniesiony na noszach.
Jak to się ma jednak do walki Wilder - Fury. Otóż mistrz WBC jest bardzo pewny swego. - Tak więc widzę dwa scenariusze na ten pojedynek. Wyrzucę go swoim ciosem poza ring, albo znokautuję i on będzie leżał na macie ringu w jakiejś nienaturalnej pozycji. Tym razem już się nie podniesie. Celem nadrzędnym nadal jest pozbieranie wszystkich pasów. Jeden prawdziwy mistrz. On już stoi przed wami, tylko nie ma jeszcze wszystkich tytułów. Trzeba wierzyć w to o czym się marzy i dążyć do realizacji tych marzeń. Najważniejsza jest wiara w siebie - podkreślił Deontay Wilder.
Polecany artykuł: