Chiński pięściarz na co dzień mieszka w stolicy prowincji Henan, Zhengzhou, ale od sześciu lat do walk przygotowuje się w ośrodku treningowym w Paterson w stanie New Jersey. W kwietniu miał stoczyć kolejny pojedynek w Stanach Zjednoczonych i 3 lutego miał wylecieć z Chin do USA na przygotowania.
Sęk jednak w tym, że dwa dni przed planowaną podróżą 1 lutego władze Stanów Zjednoczonych wydały zakaz wjazdu do kraju pasażerów podróżujących z Chin w związku z rozprzestrzenianiem się koronawirusa. Pięściarz utknął więc w Chinach i nie wie co dalej z jego karierą.
- Po prostu czekamy i mamy nadzieję, że zakaz podróżowania zostanie zniesiony w najbliższej przyszłości, aby Zhang mógł kontynuować karierę - powiedział Dino Duva z promującej Chińczyka grupy Roc Nation w rozmowie z portalem BoxingScene.com.
- To ma być jego rok, dlatego mamy nadzieję, że przyjedzie do USA na treningi tak szybko, jak to możliwe. Trening w Chinach, nawet bez względu na to, co się tam teraz dzieje, jest utrudniony, bo Zhang nie może opuszczać swojego mieszkania - dodał promotor.
Zhang wyrasta powoli na jednego z największych pechowców w świecie boksu. Ostatnią walkę stoczył w listopadzie ub. roku w Monte Carlo, gdzie pokonał jednogłośnie na punkty Andrija Rudenkę, ale wcześniej nie boksował przez 14 miesięcy z powodów problemów wizowych. - Bardzo mu współczuję. Miał plan, by przelecieć tu na obóz w lutym, trenować osiem tygodni, a potem stoczyć walkę z poważnym przeciwnikiem. To straszne. Ma szansę namieszać w wadze ciężkiej, ale żeby to zrobić, jego kariera musi mieć jakaś ciągłość - dodał Duva.
Zhang Zhilei to wicemistrz olimpijski z Pekinu, gdzie w finałowej walce w wadze superciężkiej uległ Anthony'emu Joshui. Jest także złotym medalistą Igrzysk Azjatyckich z 2010 roku oraz dwukrotnym brązowym medalistą mistrzostw świata (2007 i 2009)