Super Express: - Zaskoczył pana przypadek zachorowania młodego człowieka, wysportowanego, silnego pod względem fizycznym ?
Edward Kowalczuk: - Ten wirus może dotknąć nie tylko starszych ludzi o czym mówi się najwięcej. Jeśli piłkarze są zmęczeni meczem, to podatność na złapanie wirusa jest większa. Timo grał mecz w piątek, zresztą bardzo dobrze, bo strzelił gola. W sobotę był na imprezie imprezie u swoich rodziców, którzy mieszkają w w Hildesheim niedaleko Hannoveru, gdzie podobno się zaraził.
- Zna go pan dobrze?
- Bardzo dobrze. Prowadziłem go jako trener przygotowania fizycznego długi czas. Po zerwaniu wiązadeł krzyżowych jakieś 3 lata temu, pod moim okiem przechodził rehabilitację. Doprowadziłem go do takiego stanu, że wrócił do drużyny U-23, jednocześnie trenował z pierwszym zespołem Hannoveru. Doznał wówczas kontuzji kolana drugiej nogi i znów musiał pauzować. Wrócił na boisko w tej rundzie i zdążył zagrać tylko 3 mecze, w których spisywał się bardzo dobrze. To naprawdę utalentowany i inteligentny chłopak, który jednocześnie studiuje zaocznie... Jest mi go bardzo szkoda, bo teraz znów będzie potrzebował czasu, żeby dojść do siebie.
Polecany artykuł:
- A co z drużyną Hannoveru i najbliższym meczem?
- Na szczęście Timo po tym, jak pojawiły się u niego symptomy choroby, nie przyjeżdżał do klubu. Zadzwonił od razu do lekarza klubowego. Wysłano ambulans z lekarzem, który pobrał wymaz na podstawie czego stwierdzono później obecność koronawirusa. Oczywiście teraz cały zespół musi zostać przebadany na ewentualną obecność wirusa. Mecz z Dynamo Drezno był wyznaczony na niedzielę bez udziału kibiców, ale teraz sytuacja jest nowa i równie dobrze może być odwołany.
-Czy Niemcy trochę nie lekceważą sytuacji? Niektóra mecze odbędą się bez kibiców a inne z ich obecnością.
-Poszczególne landy mają dużą autonomię i mogą same decydować o tych sprawach. W miejscach nasilenia koronawirusa mecze odbywają się bez publiczności, ale w Niemczech nikt nie ignoruje sytuacji.
Rozmawiał Jerzy Chwałek