"Super Express": - Jak to się stało?
Kamil Szeremeta: - Miałem w grudniu walczyć z Tommym Longfordem w Anglii o interkontynentalny pas WBO wagi średniej. Byłaby to ogromna szansa, by pojawić się w rankingach. Czasu nie było zbyt wiele, dlatego zwiększyłem obciążenia, aż podczas treningu coś w plecach strzeliło i padłem na ziemię. W głowie kotłowały się czarne myśli.
Mariusz Pudzianowski stanie przed sądem?! "To jest jakaś paranoja!"
- Co było dalej?
- Wykonywałem szybkie przeskoki nad materacem i gdy byłem w powietrzu usłyszałem trzask. Leżałem z godzinę, nie mogłem poruszyć biodrami. Po jakimś czasie odzyskałem czucie w stopach i to mnie trochę uspokoiło. Na szczęście na sali był ortopeda, który hobbystycznie trenuje w naszym klubie i najpierw odpowiednio mnie ułożył, a potem załatwił wizytę na SOR-ze poza kolejką. Bardzo mi pomógł.
- Jaka była diagnoza lekarzy?
- Dwie przepukliny między dyskami w odcinku lędźwiowym. Teraz zapewniam, że jest wszystko dobrze, choć dalej się rehabilituję. Staram się wyciągnąć pozytywy z tej lekcji, np. zwracam uwagę na odpowiednie ułożenie pleców podczas podnoszenia czegoś, chodzenia czy nawet jazdy samochodem. Widocznie Bóg chciał, żebym dostał taką nauczkę.
- Jakie masz plany na 2016 rok?
- Najpierw wygrana z Karpiecem, potem może występ na gali Polsat Boxing Night? Jeśli tylko będę zdrowy, to z pewnością przyjąłbym taką propozycję, niezależnie kto miałby być rywalem. Jednak najważniejszym wydarzeniem tego roku będzie ślub. 7 maja żenię się z Anią, z którą od dwóch lat jesteśmy narzeczeństwem, a znamy się od 16. roku życia. Dzień później, w poprawiny, będziemy obchodzić 10. rocznicę naszego związku, dlatego data ślubu nie jest przypadkowa.