Mieszkający na co dzień w Kanadzie ćwierćfinalista olimpijski z 2000 roku sugeruje, że Zimnoch współpracował z policją i nie omieszkał mu tego powiedzieć w twarz podczas konferencji prasowej, na której jednak obyło się bez rękoczynów.
Zobacz koniecznie: Zimnoch vs Binkowski. Na konferencji przed walką aż iskrzyło! WIDEO
"Super Express": - Binkowski zapowiadał, że pobije cię już na konferencji. Wystraszył cię?
Krzysztof Zimnoch: - Wiedziałem, że Binkowski to krowa, która dużo ryczy, ale mało mleka daje. Byłem pewien, że do niczego nie dojdzie. Chociaż jeśliby mnie zaatakował, to... nie zostałbym mu dłużny i po prostu byśmy się bili.
- Nie denerwuje cię to, że nazywa cię konfidentem?
- Myślałem, że jest bardziej inteligentny, ale po tym, co mówi, stwierdzam, że jest zwykłym oszołomem. To, że niby jestem konfidentem, przekazali mu białostoccy skinheadzi, którzy w więzieniu nie są traktowani z szacunkiem, więc jak mam traktować jego słowa poważnie?
- Czego się spodziewasz po nim w ringu?
- Myślę, że jest w wysokiej formie i będzie chciał pokazać się z jak najlepszej strony. Oglądałem jego walki i wiem, że umie boksować. Z drugiej strony, czy on traktuje mnie poważnie? Mam nadzieję, że tak.
- Jakie masz plany po walce?
- To mój czwarty i ostatni pojedynek w tym roku. Potem lecę do Stanów Zjednoczonych i przygotowuję się do walki z Arturem Szpilką, która ma się odbyć w lutym. Mam nadzieję, że jego obóz wreszcie się zgodzi na ten pojedynek.