To fascynujące, że starcie dwóch amatorów budzi takie emocje wśród fanów MMA. Naprzeciw siebie w Spodku staną aktor i raper. Później porwie ich sam pojedynek, którego finał trudno przewidzieć. Popek Monster ma więcej doświadczenia. Swoje w oktagonie już przeżył, a majowa potyczka z Robertem Burneiką dodaje idolowi młodzieży pewności siebie. Raper znokautował na PGE Narodowym Hardkorowego Koksa i to w błyskawicznym tempie. Po tej walce mówił, że mierzy w pas mistrzowski KSW w kategorii ciężkiej. Jego rywal, Tomasz Oświeciński to absolutny debiutant. Wcześniej występował, ale na ekranie. W serii filmów Pitbull Patryka Vegi wcielił się w postać Marcina Opałki. W Katowicach będzie mógł pokazać się z innej strony. Jak sam mówi, przed walką nie czuje żadnej presji.
- Trenowałem sześć miesięcy i nie mam sobie nic do zarzucenia - mówił Oświeciński. - Co zdążyłem się nauczyć, to zdążyłem się nauczyć. Uważam, że zrobiłem duży postęp i że mogę wygrać tę walkę. Moim atutem jest to, że ja nie mam stresa. Nic nie muszę. Mam 45 lat i dopiero zacząłem przygodę z tym sportem. Nie mam żadnych oczekiwań. Wychodzę na luzaku, nie jestem spięty, mam game plan. Nawet jeśli przegram, to trawa dalej będzie zielona, a ja przyjadę do domu na Wigilię i córka da mi buziaka. Będę dalej dla niej najlepszym ojcem na świecie, będę dla niej bohaterem - przekonywał Strachu.
Skomentował też słowa swojego przeciwnika, który po otwartym treningu krytykował dyspozycję Oświecińskiego, twierdząc, że ten nieporadnie się rusza. Według aktora taki był plan, by nie pokazywać nic specjalnego, bo jak sam mówi Oświeciński Popek "nie wie o nim nic", a to jest największy atut 45-latka.
"On nie potrafi się ruszać!" - Popek o treningu Oświecińskiego