Nie poddaje się, ale od dawna ma kłopoty z poruszaniem się i z wyraźnym mówieniem. Przechodzi stałe leczenie i rehabilitację. Jego przyjaciele podjęli właśnie zbiórkę pieniędzy w serwisie siepomaga.pl z nadzieją na postępy Marka w kierunku sprawności oddechowej, ruchowej i funkcjonalnej.
Legendarny Hulk Hogan trafił do szpitala! Fani są poważnie zmartwieni [ZDJĘCIA]
"Przeprowadzona operacja górnych dróg oddechowych usprawniła oddychanie, a dotychczasowa rehabilitacja wsparła funkcje mowy, chodzenia, poprawiła zakres ruchu i zmniejszyła ból barku. Niestety koszty leczenia i rehabilitacji są bardzo duże i znacząco przewyższają możliwości finansowe rodziny Marka" - piszą w portalu bliscy mu ludzie podpisujący się jako Przyjaciele Marka.
Joanna Jędrzejczyk zakończy karierę? Jest deklaracja
"Koszt jednego turnusu rehabilitacyjnego to od 11 do 15 tys. zł! Oprócz rehabilitacji, która powinna odbywać się kilka razy w roku, konieczne jest dalsze leczenie i dalsza diagnostyka w kraju. Rozpatrywane jest także leczenie za granicą. Aby móc kompleksowo, systematycznie i profesjonalnie pomagać Markowi, bardzo potrzebne jest stałe wsparcie. Wsparcie kibiców, fanów, przyjaciół dodaje Markowi otuchy, budzi nadzieję i przywołuje uśmiech na jego twarzy! Pokazaliście, że jego zdrowie jest dla Was cenne i że chcecie przy nim być! Dziękujmy – tylko z Wami ta walka może dalej trwać!" - czytamy.
Po trzech dobach suma zebranych pieniędzy doszła do 63.700 zł. Zbiórka trwa do 30 września.
Piotrowski 14 lat przebywał w USA zdobywając tam większość swoich sukcesów. Do Polski wrócił w roku 2002. Mieszka w Dębem Wielkim na Mazowszu. Jest bohaterem książki, komiksu oraz filmu dokumentalnego "Wojownik".
Super Express z dn. 26 maja 2006 (numer 122)
Strona: 24-25 (sport)
Autor: Dariusz Chrabałowski
Mściciel wytrwały
Nie było większego wojownika w polskim boksie i kick boxingu. Dzisiaj Marek Piotrowski (41 l.) żyje skromnie w Dębem Wielkim. Życie dało mu mocno w kość, ale pozostał optymistą.
- Jako chrześcijanin wierzę w doświadczenie krzyża, który każdy niesie w swoim życiu. Staram się go nieść - mówi. - Były chwile, gdy leżałem, ale znajdowałem w sobie energię, by się podnieść.
- Moim idolem był i jest Chrystus na Drodze Krzyżowej. To wielki symbol. Padasz i podnosisz się, a wokół ciebie są zarówno ludzie bliscy, jak i uderzający się biczem.
On też się podnosił
Marek, który miał ringowy przydomek Punisher (Mściciel), też musiał się podnosić z upadków. Po nieudanym małżeństwie w USA, rozwodzie, rozstaniu się z dzieckiem (które okazało się nie jego), kłopotach zdrowotnych (cierpi na tak zwany zespół chronicznego zmęczenia).
- Niekiedy mówię niewyraźnie, bolą mnie nogi przy forsownym treningu. Ale nie jestem kaleką, robię to co inni. Jestem samowystarczalny - mówi.
Powrót zza Wielkiej Wody
Po zdobyciu w 1988 roku tytułu mistrza świata amatorów w kick boxingu, wyjechał do USA i zdobył tytuł czempiona zawodowców. Tam walczył i w boksie, i w kick boxingu. Talent do boksu miał wielki, serce do walki jeszcze większe (jest spod znaku Lwa).
- Gdyby Gołota miał takie serce do walki jak Marek, to kilka razy byłby mistrzem świata - taka jest opinia właściwie wszystkich polskich ekspertów od boksu.
Ale Piotrowski nie został czempionem. Zbyt późno trafił na dobrego menedżera (Piotra Pożyczkę) i promotora (Billa Kozerskiego). Gołota zarabiał miliony, a najwyższe honorarium Marka wyniosło zaledwie 25 tysięcy dolarów. Przez pewien czas pracował w Ameryce jako taksówkarz. Po 13 latach, w lutym 2002 r, wrócił stamtąd do Polski.
- Nie byłem talentem czystej wody, tylko tytanem pracy. Tylko ja wiem, ile w to wszystko włożyłem katorżniczego wysiłku. Ale robiłem to z wielką pasją - mówi skromnie.
Żałuje walki z Kamanem
Zmodernizował dom rodzinny w Dębem Wielkim, ma też mieszkanie w Mińsku Mazowieckim, gdzie prowadzi zajęcia sportów walki.
- Średnią krajową udaje mi się wyciągnąć - wyjawia. -ĘMam prawo jazdy, ale bez samochodu, bo taki zbytek nie jest mi teraz potrzebny.
Nie roztkliwia się nad sobą, nie narzeka. - Największy błąd popełniłem, zawierając pierwszy kontrakt menedżerski, z którego materialnie miałem niewiele. Drugim błędem była walka z Robem Kamanem w formule low kick w roku 1993. Marzyłem o niej przez lata, a potem zabrakło czegoś w przygotowaniach i przegrałem przez nokaut...
- Ale niczego w życiu nie żałuję, poza tą przegraną walką z Kamanem. Gdybym wtedy wygrał, moja droga życiowa wyglądałaby inaczej - jest przekonany.