Skok życia polskiego kandydata na zawodowego mistrza świata w boksie był możliwy dzięki jego dziewczynie Magdzie, która wraz z grupą przyjaciół zafundowała mu te przeżycia jako prezent urodzinowy.
- Delikatnie się stresuję, ale nie mogę się tego doczekać. Chciałbym już być tam w górze - niecierpliwił się Sulęcki, zanim samolot wzbił się w przestworza.
Przeczytaj: Kibice jeszcze poczekają. Walka Szpilka - Zimnoch odłożona [WIDEO]
Po wyskoczeniu z samolotu przez niemal minutę spadał swobodnie z prędkością ok. 200 km/h, po otwarciu czaszy spadochronowej leciał jeszcze 5 minut. Po wylądowaniu nie mógł powstrzymać entuzjazmu.
- To było coś niesamowitego. Gdybym mógł, to skoczyłbym drugi raz, i to nawet za chwilę! - cieszył się pięściarz.
Sulęcki niedawno wrócił z Zieleńca pod czeską granicą, gdzie pomagał w przygotowaniach Mateuszowi Masternakowi, który 21 czerwca stoczy walkę o mistrzostwo świata WBA z Kongijczykiem Yourim Kalengą. Sam "Striczu" we wrześniu powalczy o jeden z interkontynentalnych pasów prestiżowej federacji. Ewentualna wygrana może go wywindować w światowych rankingach wagi superśredniej.
- Walkę o taki pas obiecał mi mój trener i promotor Andrzej Gmitruk, więc trzymam go za słowo. Jestem już gotowy na wielkie wyzwania, chcę się sprawdzić z kimś naprawdę silnym - tłumaczy Sulęcki.
ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail