Sulęcki z Jacobsem dali popis wielkiego boksu w Barclays Center w Nowym Jorku. Każda runda trzymała w ogromnym napięciu, a co najważniejsze z perspektywy polskich kibiców, "Striczu" w pierwszych fragmentach rywalizacji był stroną przeważającą. Amerykanin dopiero od czwartej rundy zaczął odzyskiwać swój rytm.
Potwierdzeniem przewagi Jacobsa było 12. starcie, kiedy to posłał Sulęckiego na deski. - Co się stało? Razem z trenerem mówiliśmy sobie, żeby podkręcić tempo, ale chyba mnie poniosło. Poszedł prawy na prawy, a Jacobs mnie wyprzedził - opowiada polski pięściarz. Mimo tego werdykt sędziów mocno zaskoczył. Punktowali oni znacznie na korzyść Amerykanina.
Z taką oceną zdarzeń nie zgadza się sam Sulęcki, który zapowiada rewanż z Jacobsem. - Myślę, że wynik 117:110 to jest jakiś żart. Czułem się wygrany po tym pojedynku. To ja byłem stroną przeważająca. Ale nie mam do nikogo pretensji, sam mogłem zrobić więcej. Bardzo chciałbym rewanżu - powiedział "Striczu".
Zobacz również: Videoblogi SE: Andrzej Kostyra: Krzysztof Zimnoch buduje dom i planuje powrót na ring
Sprawdź wyniki sportowe na żywo. Tabele i statystyki.
Cały sport w jednym miejscu