Chalidow w sobotę z trudem pokonał na gali KSW 29 Bretta Coopera. Dopiero po walce polski zawodnik przyznał się, że nie był w pełni przygotowany: - Mogłem walczyć tylko na 60%. Czułem się fizycznie słaby. Przy każdej akcji blokował mnie kręgosłup - stwierdził bohater walki wieczoru tuż po samym wydarzeniu.
Chalidow zmęczył Bretta Coopera!
Dopiero później wyjaśnił, że tak naprawdę ryzyko poważnej kontuzji było ogromne. - W każdej chwili mogło odjąć mi ręce i nogi - stwierdził. Mimo to nie bał się wyjść do ringu - na własną odpowiedzialność, lekarz odmówił wydania zgody - i powalczyć z groźnym rywalem. To nie wszystko. Wytrzymał pełne trzy rundy, a na zakończenie dodatkowo w oczach wszystkich sędziów okazał się triumfatorem. Było to jego 30. zwycięstwo w karierze w MMA.
Jak się jednak okazuje, prawdopodobnie cała historia nie zakończy się tak szczęśliwie, jak to sobie wyobrażaliśmy. Mamed Chalidow zmuszony będzie bowiem teraz poddać się operacji. Ostateczną decyzję podejmie lekarz. - Jeśli będzie pozytywna, na ringu pojawię się dopiero za rok - skomentował sam zainteresowany.
Martin Lewandowski - właściciel federacji KSW - sam wydaje się zaskoczony stanem zdrowia Mameda: - Wiedzieliśmy o problemach zdrowotnych od trzech tygodni. Nie chciał słyszeć o odwoływaniu walki, czekaliśmy więc. A teraz poczekajmy na ostateczne decyzje. Zobaczymy jak się rozwinie sytuacja.
KLIKNIJ: Polub Gwizdek24.pl na Facebooku i bądź na bieżąco!
ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail