Poznali się 8 lat temu w Warszawie, ona pracowała w firmie jubilerskiej, on - boksował amatorsko.
Chciał rzucić boks
- Mariusz ciężko trenuje, walczy, traci zdrowie, by coś w życiu osiągnąć i utrzymać rodzinę. Boks jest jego pasją. Ale były chwile, kiedy chciał rzucić ukochany sport. To było wtedy, gdy nie mieliśmy pieniędzy ani na życie, ani na mieszkanie - zdradza "Super Expressowi" Marta Zielińska.
Przeczytaj koniecznie: Cesc Fabregas się przyznał! "To ja rzuciłem pizzą w Fergusona"
W trudnych momentach Marta była jego ostoją. - Kiedy nie miał trenera, mierzyłam mu czas na sali treningowej. Po operacji kontuzjowanej dłoni niektórzy spisali Mariusza na straty. Ale nie poddaliśmy się, ja brałam dodatkowe roboty, przetrzymaliśmy najgorsze - opowiada Marta.
Nie jest zazdrosna
Od kilku miesięcy Mariusz mieszka, walczy i trenuje w USA. - Ale nie jestem z tego powodu zazdrosna, wiem, że tam ma wszystko, czego potrzebuje. Codziennie rozmawiamy przez Skype'a. A po za tym, jak można z jedną kobietą wytrzymać 24 godziny na dobę! (śmiech) Dzięki tej rozłące uczymy się nabierać zaufania do siebie - wyznaje.
Kiedy Wach jest w Polsce, z rana trenuje, po południu prowadzi z kolegą szkołę bokserską w Krakowie, a w weekendy - studiuje. Zawsze ma czas dla rodziny.
- Z Mariusza emanuje pozytywna energia. Jest wspaniałym kumplem, ojcem naszego synka Oliwiera, jest moim prawdziwym skarbem - opowiada Marta. - Ma bardzo dobre serce. Jest cierpliwy i tylko ja go potrafię wyprowadzić z równowagi. To pierwsza osoba, o której myślę, kiedy wstaję rano i ostatnia, o której myślę, kładąc się spać.