"Super Express": - Jaki to był dla ciebie rok?
Mateusz Masternak: - Trudny i to z kilku powodów. Starcie z Jean Jacquesem Olivierem to była trochę taka walka, by zapomnieć o tym co się wydarzyło w Anglii. Nie ukrywam, że nie wyszedłem do tego pojedynku mentalnie gotowy na 100 procent. Z kolei ta ostatnia batalia z Floydem Massonem była ciężka i tak się zastanawiam, co poszło nie tak. Fizycznie byłem dobrze przygotowany, ale uważam, że promotorzy zniszczyli mi trochę psychikę.
Usyk - Fury 2. Wielkie słowa Mateusza Masternaka, zrównał Ukraińca z pięściarzem wszech czasów
- Co masz dokładnie na myśli?
- Nie mówię tego w takim sensie, że ich obwiniam itd., ale gala była we Wrocławiu, pewne rzeczy ja załatwiałem, więc ciążyła na mnie duża odpowiedzialność. Na początku walka miała być o tytuł tymczasowego mistrza świata federacji WBA w wadze bridger, potem o inny bardzo fajny pasek plus jeszcze zmiana terminu. To wszystko rozładowało mnie emocjonalnie, do tego rywal był leworęczny, niewygodny i w ringu nie czułem się komfortowo. Sam jestem na siebie trochę zły, bo mimo 37 lat nadal stać mnie na dużo lepszy boks. Z jednej strony był to więc fajny rok, bo wygrałem dwie walki, ale z drugiej - te dwie walki to trochę zmarnowany czas, bo nie były o żadną stawkę i choć moje pozycje rankingowe są dobre, to jednak nie na tyle dobre, by w najbliższym czasie myśleć o starciu o mistrzostwo świata. Na teraz jest to absolutnie nierealne.
- Boks to piękna dyscyplina, ale ten zawodowy niestety ma swoją ciemniejszą stronę...
- Tak i ja po walce o tytuł pewne rzeczy sobie dogłębnie uświadomiłem. Może los chce, żebym nigdy nie założył tego prawdziwego pasa na biodra i zawsze był tym drugim czy trzecim. Jestem żołnierzem oraz trenerem personalnym, a aktualnie jestem również w trakcie otwierania fundacji. Być może właśnie w tych dziedzinach będę się realizował. Nie chciałbym zbytnio przeciągać kariery, bo by robić fajne rzeczy po karierze to musi być zdrowie, a przecież nie bijemy się po tyłku, a po głowie. Kocham boks, chcę to nadal robić, to moja pasja, natomiast widzę swoje życie poza nim. Nie wiem, czy to jest dobre, bo pewnie w jakiś sposób może to demotywować, ale jeśli w nowym roku znów miałbym stoczyć takie dwie walki jak w tym kończącym, to chyba czas zacząć robić inne rzeczy, bo to jest stanie w miejscu.