Dariusz Michalczewski

i

Autor: Marcin Gadomski/Super Express Dariusz Michalczewski

Wywiad "Super Expressu"

Mocne słowa Dariusza Michalczewskiego: My sportowcy po karierze jesteśmy życiowo upośledzeni

2022-09-05 13:59

Dariusz Michalczewski to legenda polskiego boksu zawodowego. 10 września minie dokładnie 28 lat od wygranej z Leeonzerem Barberem, która dała "Tygrysowi" tytuł mistrza świata federacji WBO w wadze półciężkiej. W sumie Michalczewski udanie bronił tego pasa aż 23 razy! Naszego mistrza odwiedziliśmy w jego domu w Gdańsku.

"Super Express": Polski boks zawodowy nie ma się teraz najlepiej. Dlaczego tak się dzieje?

Dariusz Michalczewski:  - Młodzież ma teraz za dobre, łatwe i wygodne życie. Rodzice też nie mają czasu, by zawozić te dzieciaki na trening. Jak ja miałem 12 lat to sam jeździłem, teraz te dzieci są za bardzo obsługiwane - ubiera im się buty, sweterki, czapeczki, daje się im internet by cicho w domu siedziały. Dzisiaj trzeba dzieci wyrzucić na dwór, za moich czasów nas trzeba było wciągać na siłę do domu. My graliśmy we wszystko, ale głównie w piłkę - było po pięciu rezerwowych w drużynie. Teraz mamy piękne orliki, ale one głównie są puste. To jest wina naszego społeczeństwa. Jest to duży problem. Rodzice zwalniają dzieci na potęgę z WF, mamy coraz więcej grubasów. Moje dzieci też oczywiście mają Playstation itd, ale muszą też pójść na trening, te inne bodźce są dla nich tylko dodatkiem.

- Wracasz czasem do swoich walk?

- Rzadko, tylko wtedy, gdy ktoś przyjdzie i chce ze mną obejrzeć. Ja nie muszę, bo ja to wszystko doskonale pamiętam. To był świetny czas, zarówno sportowo jak i prywatnie. Uważam, że moja kariera była perfekcyjna. Broniłem pasa 23 razy, najwięcej w historii w wadze półciężkiej. Niczego bym nie zmienił.

- Nigdy cię nie korciło, by po dwóch porażkach z rzędu wrócić i zakończyć karierę wygraną w rekordzie?

- Nie można wrócić ze słabszym w walce o mistrzostwo świata, a tylko kolejna walka o tytuł by mnie interesowała. Zresztą ja w końcówce kariery byłem już mocno zajęty biznesem i musiałaby się pojawić naprawdę konkretna, gruba propozycja. Jedna taka nawet była - na trzecią walkę namówił mnie Graciano Rocchigiani, mieliśmy dostać po dwa miliony euro na głowę. Powiedziałem tak, ale pod jednym warunkiem - chcę 100 tys. euro za miesiąc przygotowań. Zgodzili się, ale po pięciu miesiącach panowie odpowiedzialni finansowo za ten projekt zmyli się. Zarobiłem więc tylko pół mln. euro, ale chociaż trochę potrenowałem.

Dariusz Michalczewski skrywa w domu gigantyczny skarb! "Tiger" dostał go na zakończenie kariery, to rzadkość

Dariusz Michalczewski OSTRO: Adamek nie ma do mnie PODJAZDU!

- Te dwie wojny z Rocchigianim to taki znak rozpoznawczy twojej kariery?

- To było coś wyjątkowego, tymi walkami żyły całe Niemcy i cała bokserska Europa. Coś wyjątkowego, choć boks w tych pojedynkach nie był najwyższych lotów. Miałem lepsze batalie w karierze pod względem sportowym, ale to były dwie porządne bitwy.

- Wielu pięściarzy kończyło karierę po kilka razy, ty raz powiedziałeś "stop" i nigdy między liny już nie wyszedłeś.

- Problemem jest to, że my sportowcy po karierze jesteśmy życiowo upośledzeni. Zdecydowana większość dwa lata po karierze jest bankrutami, jesteśmy nieprzygotowani do tego życia pozasportowego. Nas się trzyma z boku. Cicho bo Darek je, cicho bo Darek śpi, ale potem kończymy karierę i tak - mamy kasę, mamy czas, ale trzeba znaleźć nowy pomysł na życie i zarabianie pieniędzy. I niestety wielu sportowcom to się nie udaje, bo my jesteśmy od najmłodszych lat zwalniani z lekcji i potem nie mamy tego zawodu w ręku. Jak ktoś mówi, że był sportowcem i został inżynierem, to pewnie nie był zbyt dobrym sportowcem. Taka prawda.

Brutalna ocena powrotu Tomasza Adamka. Niektórym zrobi się naprawdę głupio!

- Co jakiś czas powstaje ranking najlepszych polskich pięściarzy w historii boksu zawodowego. W czołowej dwójce pojawia się twoje nazwisko i Tomasza Adamka.

- Ja byłem najlepszy, Tomek jest daleko za mną. Liczby mówią same za siebie. Wszyscy polscy mistrzowie świata razem wzięci mają pewnie maksymalnie połowę obron tytułu co ja. Trudno z tym dyskutować.

- Adamek chce znowu wrócić na ring. Co ty na to?

- Pewnie nie ma kasy, albo nie znalazł nowego pomysłu na życie. Nikt mi nie wmówi, że chce po iluś tam latach wrócić, bo to mu się podoba.

- We wspomnianych rankingach czasem ciebie i Adamka rozdziela Andrzej Gołota, który nigdy mistrzem świata nie był. Zaskoczony?

- Każdy ma takie prawo, jest demokracja. Pewne jest jedno - Andrzej był naprawdę najbardziej popularny. Boksował w wadze ciężkiej, w Ameryce, sam wstawałem na jego walki, widziałem te wszystkie największe i najważniejsze pojedynki. To naprawdę było coś wielkiego.

Nigdy nie podejrzewaliście, że Andrzej Gołota chodzi do takich miejsc. Jego żona pokazała prawdę

- A jakie są między wami stosunki, bo często da się usłyszeć, że za sobą nie przepadacie?

- To wszystko było mocno rozdmuchane przez media. Nie jesteśmy sobie obojętni, jesteśmy kolegami z juniorskich czasów. Były jakieś małe niesnaski, ale nic więcej, samo życie. Andrzej chciał się kiedyś ze mną bić na Kamczatce, nie wyszło, ale ja nic o tym nie wiedziałem (śmiech).

- Wielkim zainteresowaniem w Polsce cieszą się teraz gale freakowych organizacji. Jak to odbierasz?

- Nie oglądam tego, dla mnie to jest show jak wrestling w USA. Biją się, drapią, szczypią, ale nie jestem fanem. KSW też nie śledzę, ale tam jest sport, tam panowie mają duże pojęcie czy to o zapasach, judo czy karate, a te gale Fame MMA czy innych organizacji to jest taki kicz totalny. Z jednej strony jestem pod wrażeniem liczb PPV, jakie te gale generują, z drugiej jestem zaskoczony, że takie gówno ktoś kupuje. Mimo wszystko to ludzi interesuje, ja nie będę szedł pod prąd i mówił, że to nie jest sport, więc nie kupujcie tego. Każdy ogląda co chce.

Artur Szpilka o walce z Denisem Załęckim: "Nie chciałem tej walki, ale...", wskazał na jedno

- Niedługo we freakowej organizacji zadebiutuje Artur Szpilka.

- To są bardziej lukratywne propozycje, można po prostu znacznie więcej zarobić niż w boksie czy normalnym MMA. Szpilka i inni sportowcy chcieli być kiedyś mistrzami świata, to było ich marzenie, nie wyszło i teraz szukają innej okazji do dużego zarobku. To cała tajemnica.

- A ty za którą walkę zarobiłeś najwięcej?

- Oczywiście za ostatnią z Fabrice Tiozzo, to było pięć milionów euro. Jakiś czas temu powrócił z kolei pomysł mojej batalii z Royem Jonesem Juniorem, spytali ile sobie życzę, to żeby się odczepili odpowiedziałem, że chcę 10 milionów euro. Zaczęli negocjację, ale nie chcieli dać tych 10 baniek. I dobrze, bo gdyby się zgodzili, to sam nie wiem co bym zrobił.

- Odnoszę wrażenie, że gdyby w twoich czasach były media społecznościowe, to byłbyś królem Instagrama.

- Nie wiem, trudno powiedzieć, ale działo się dużo i na pewno byłoby o czym pisać w kontekście mojej osoby. Instagramem tak na poważnie zajmuję się od niedawna. Zaczęło się to kręcić, zatrudniłem więc profesjonalistów i jakoś to leci. Podobno można na tym kasę zarobić (śmiech). Ja mam jednak już od dawna swoją markę "Tiger", która rozwija się coraz lepiej i to jest wielki mój sukces pozasportowy, to taka koronacja wszystkiego.

- Wiem, że od czasu do czasu wpadasz na salę i robisz bokserski trening, a czy nigdy nie ciągnęło cię do trenowania innych?

- Nigdy, bo ja nie jestem dobrym pedagogiem. Gdybym ja od tych chłopaków wymagał tego co od siebie, to oni by pouciekali po kilku treningach i nigdy więcej nie wrócili na salę.

Dariusz Michalczewski w rozmowie z „Super Expressem”: Walczyłem po to, żeby wygrać i zarobić kasę [WYWIAD]

Sonda
Czy Dariusz Michalczewski to najlepszy polski bokser w historii?

W jaki sposób wykreować przyszłego mistrza sportu? Dlaczego trzeba zacząć bardzo wcześnie - jako dziecko? 

Posłuchaj podcastu DROGOWSKAZY - Eska ROCK.

Listen to "O lekcjach WF-u i tym jak prowadzić trening dziecka" on Spreaker.

Nasi Partnerzy polecają

Najnowsze