Ryszard Furdyna przez długie lata pracował we wrocławskiej Gwardii, gdzie wychował wielu świetnych pięściarzy, a także Miedzi Legnica. Trenował m.in. Wojciecha Bartnika brązowego medalistę igrzysk olimpijskich z Barcelony (1992), późniejszego zawodowego mistrza Europy Mateusza Masternaka, Mateusza Malujdę i brązowego medalistę mistrzostw świata Andrzeja Rżanego (1999).
"Czułem się niepotrzebny, chciałem skończyć z boksem” - Mateusz Masternak w szczerej rozmowie z SE
- Odszedł wspaniały człowiek. Akurat dzisiaj miał 73. urodziny. Nie tylko dla mnie, ale dla wielu zawodników był nie tylko trenerem, ale wychowawcą, przyjacielem, a nawet ojcem. Przynajmniej ja go tak odbierałem. Uratował też wiele karier, m.in. Mateusza Masternaka, który chciał w pewnym momencie zrezygnować z boksowania. A kiedy ja rozstawałem się z boksem, pamiętam, że powiedział mi: Wojtku, ostatni raz wchodzisz dzisiaj do ringu, ale ja też. Nie wiem, dlaczego tak powiedział, ale tak rzeczywiście było. Zaczęły się problemy zdrowotne, szukanie diagnozy, próby leczenia - powiedział Wojciech Bartnik, cytowany przez stronę Polskiego Związku Bokserskiego.
- Szkoda, że śmierć dosięgła trenera akurat w takim ciężkim czasie, gdzie nie można swobodnie się poruszać. Na pogrzebie pewnie byłoby mnóstwo ludzi, a tak będą tylko najbliżsi. W imieniu rodziny proszę jednak o modlitwę za Ryszarda. To była legendarna postać – dodał ostatni polski medalista olimpijski.
Mistrz olimpijski w boksie Marian Kasprzyk: Dziękuję Bogu, że zachorowałem
Ryszard Furdyna cierpiał na rzadką chorobę – zdiagnozowano u niego zespół Devica. Był sparaliżowany od pasa w dół, poruszał się na wózku.
Zmarł dokładnie w dniu swoich 73. Urodzin.