Dla Grzyb będzie to drugi pojedynek po podpisaniu kontraktu z Knockout Promotions. W marcu tego roku pięściarska z Jastrzębia Zdroju bez większego kłopotu wypunktowała Hiszpankę Vanesę Caballero. Teraz jednak poprzeczka wędruje znacznie wyżej.
Martine Vallieres Bisson, podobnie jak Grzyb, na zawodowych ringach jeszcze nie przegrała. Z pięciu walk jedną zakończyła przed czasem. Polka może pochwalić się z kolei sześcioma zwycięstwami, w tym trzema przez KO. Grzyb nie ukrywa, że przed nią trudne zadanie.
- Przygotowania do tej walki były bardzo ciężkie. Wiemy, że to będzie bardzo mocna walka i trzeba być gotowym na wszystko. Byłam odizolowana od rodziny i przyjaciół. Sala stała się moim domem a chłopaki z trenerem zastępowali rodzinę. Postawiłam na boks i muszę się dostosować. Forma zaczyna skakać w górę. Jeśli nic nie wydarzy się po drodze to 24. czerwca powinnam wyjść do ringu w najlepszej dyspozycji - powiedziała nam Grzyb.
Polka nie ma wątpliwości, że kibiców czekać będzie w Kielach bardzo wyrównany bój.
- Martine to leworęczna zawodniczka z bogatą karierą amatorską. Zaczęłyśmy walczyć mniej więcej w tym samym czasie. Stoczyłyśmy tyle samo walk. Mamy obie zero w rekordzie. Każda z nas będzie chciała wygrać tę walkę. Jest szybka i zadaje bardzo dużo ciosów w różnych płaszczyznach. Czeka mnie nareszcie prawdziwy egzamin. To jest walka 50 na 50.
Choć przed Grzyb wymagający sprawdzian, to Polka celuje znacznie wyżej.
- Nie chcę uciekać myślami w przyszłość, za tę walkę, ale chciałabym, żeby ten pojedynek był wstępem to walki o pas. Być może pod koniec roku uda się zorganizować taki pojedynek. I ja i pan Andrzej Wasilewski chcemy tego samego. Przywieźć do Polski pas mistrzowski, którego tak brakuje - zakończyła Grzyb.