Nic nie zwiastowało tego, że atmosfera po walce Tomasza Adamka z Mamedem Khalidovem na KSW Epic podgrzeje się nie przed, a po pojedynku. W ostatnich dniach były mistrz świata jest nieco atakowany przez osoby ze środowiska MMA, a stało się tak po jego słowach wypowiedzianych w rozmowie z Andrzejem Kostyrą. - Dzwonił do mnie parę dni temu i powiedział: "Tomasz, zróbmy to jeszcze raz". Odpowiedziałem mu: Mamed, wszystko fajnie, tylko jest teraz kolejka, bo ja mam stoczyć dwie walki na FAME MMA, z których pierwsza jest w maju. Musisz być oczekującym - powiedział Adamek.
Wówczas rozpętała się mała burza w sieci, bo sam Mamed Khalidov stwierdził, że nie dzwonił do Adamka, bo... nie ma nawet do niego numeru. Mocno do "Górala" zwrócił się choćby Jan Błachowicz, który na platformie X zaapelował, aby pięściarz szanował zawodnika MMA. Swoje trzy grosze dołożył również Michał Materla, który stwierdził, że zawodnikowi klasy Adamka takie rzeczy nie przystoją.
Borek tłumaczy słowa Adamka. Było gorąco
Do całego zamieszania odniósł się promotor i przyjaciel byłego mistrza świata w boksie, Mateusz Borek. - Myślę, że trochę się to niepotrzebnie rozlało. Tomek w ogóle nie miał takich intencji, jakie zostały odebrane przez wielu dziennikarzy i zawodników. Widzę, że niektórzy zawodnicy MMA… idą moim zdaniem o most za daleko określając go w sposób nieładny - powiedział Borek na "Kanale Sportowym". - To prawdopodobnie było mocno niefortunne stwierdzenie o "ustawieniu się w kolejce". Mamed zareagował z dystansem, z poczuciem humoru. Bardziej chodziło o to, że nie jest w stanie zrobić walki rewanżowej z Mamedem, jeśli ona się nie odbędzie w ramach federacji FAME, tylko miałaby się odbyć w KSW - wyjaśnił dziennikarz.