Rok temu upadł na stoku, złamał prawy bark. Chirurg źle przeprowadził operację. Ręka zrobiła się krótsza. Wina szpitala była ewidentna, dostał 30 tys. złotych odszkodowania. Dziesiątki tysięcy razy uderzał młotkiem w pieniek, aby pobudzić regenerację mięśni.
10 grudnia 2011 zawał serca i udar na benefisie Daniela Olbrychskiego. Gdyby nie natychmiastowa pomoc doktorów Torbickiego, Śmigielskiego oraz Krystyny Iwaszkiewicz już by nie żył.
Żmudna półroczna rehabilitacja. W Michałowicach zaczął już ćwiczyć z logopedą "Na peronie w Poroninie pchła pląsała po pianinie" - dobrze mi idzie, śmiał się. Umawialiśmy się, że w rocznicę zawału pojawi się w bokserskim studio. Naprawdę wierzyłem, że to możliwe.
Trzy tygodnie temu nagłe załamanie zdrowia, znów trafia do warszawskiego szpitala przy ul. Banacha. Gdy go zobaczyłem dwa tygodnie temu (w piątek), załamałem się. Chudziutkie nóżki, nie miał sił chodzić. "Andrzejku, zabierz mnie stąd! Ja chcę do domu. Zrób coś, trzymają mnie tu. A ja jestem wolnym człowiekiem. Wezwij policję, ja chcę do domu!" - prosił. Nie mógł już jeść. Obok łóżka na stoliku leżała strzykawka, którą Alusia wstrzykiwała mu jedzenie i picie.
W poniedziałek (2 lipca) wyszedł ze szpitala. Ostatnie dni spędził w domu, w Białołęce, na przedmieściach Warszawy, pod opieką ukochanej Alusi.
W sobotę (14 lipca) miał jechać na badania lekarskie. Zasłabł na tarasie "Leciał mi przez ręce" - opowiada Alusia. Karetka pogotowia przyjechała błyskawicznie, serce już nie biło. W Szpitalu Bródnowskim lekarze przywrócili akcję serca, ale tętno było słabiutkie. "28, 25, 20, 15, 12... - tak słabł, powoli zasypiał" - wspomina Alusia.
O 18.10 zasnął ostatecznie. Już nie musi się męczyć. Czerniak poczynił spustoszenie w organiźmie. Pierwszy raz Jurek przegrał przez nokaut