Ziggy zarzeka się, że nie chciał organizować tej walki. - Córki miały nawet do mnie pretensję, że ją zorganizowałem. One tego nie chciały, bo lubią i Andrzeja, i Tomka. Musiałem im tłumaczyć, że boks to robota obu wujków. W końcu przyjęły to do wiadomości. Teraz najmłodsza Kasia, chrześniaczka Andrzeja, jest za nim. Dwie pozostałe, Michelle i Stefania, oraz moja żona Danusia są neutralne - opowiada Rozalski.
Rozalski wahał się nawet, czy przylecieć do ojczystego kraju na pojedynek. - Ale ostatecznie się zdecydowałem - informuje telefonicznie już z samochodu, którym przyjechał do Polski z Berlina (dokąd doleciał samolotem). - I nie żałuję, poczułem podekscytowanie tym pojedynkiem zaraz po przekroczeniu granicy - dodaje.
Ziggy nie chce odpowiadać na pytanie, komu będzie kibicować, kto będzie faworytem. - Ja się na boksie nie znam. Czuję za to pieniądze jak pies kiełbasę. Dlatego wynegocjowałem dla Andrzeja i Tomka wielką kasę jak na kryzysowe czasy. Takiej w USA nie dałaby Adamkowi i Gołocie nawet potężna telewizja HBO - twierdzi Rozalski.
Promotor Gołoty i Adamka ma rzeczywiście głowę do interesów. Jest tajemnicą poliszynela, że doradził także obu bokserom, jak pomnożyć zarobione w ringu pieniądze (głównie przez inwestycje w nieruchomości w Nowym Jorku, New Jersey i Chcago). - Andrzej jest już bardzo bogaty, Tomkowi jeszcze trochę brakuje, ale on też już nieźle zarobił - śmieje się Ziggy.
Rozalski deklaruje, że po raz pierwszy, od kiedy jest promotorem Gołoty i Adamka, nie będzie go w ringu podczas walki. - Zastanawiałem się nawet, czy oglądać na żywo ten bratobójczy pojedynek. Chyba ostatecznie pójdę do hali, ale siądę sobie na trybunach i będę się modlił za obu, żeby żadnemu nic się nie stało - zdradza.