Stawką było mistrzostwo świata WBC w super średniej. Tytułu bronił Froch. Strasznie zaryzykował, bo wybrał się do Ameryki, a przeciwnikiem był wspaniały Taylor, pogromca "Kata" Hopkinsa.
W trzeciej rundzie Froch po raz pierwszy w karierze znalazł się na deskach, po 11 starciach przegrywał z kretesem na punkty. Zwycięstwo ratował mu tylko nokaut. I Froch... wygrał przez nokaut, 14 sekund przed ostatnim gongiem.
"To była wojna. Złamałem w końcu mu serce, złamałem wolę walki i omal w ostatniej rundzie nie złamałem mu szczęki" - mówił po walce niepokonany Froch (25-0).
- To był pojedynek wojowników, wygrał silniejszy - przyznał Taylor.