Tomasz Gromadzki

i

Autor: Tomasz Radzik Tomasz Gromadzki

Tomasz Gromadzki: Walka z Rzadkoszem zweryfikuje czy jestem sześciorundowym przecinakiem, czy stać mnie na coś więcej

2019-04-04 16:30

Może i nie jest wirtuozem boksu, ale serca i woli walki może pozazdrościć mu niejeden bardziej znany zawodowiec. Mowa o Tomaszu Gromadzkim (30 l., 9-1-1, 3 k.o.), który w sobotę na gali "Ostatni taniec" w Katowicach po raz trzeci zmierzy się z Mateuszem Rzadkoszem (26 l., 9-0-1, 3 k.o.). "Zadyma", bo taki przydomek nosi Gromadzki, opowiedział nam o współpracy z psychologiem, sportowym wypaleniu oraz jak to jest... pracować przy pogrzebie kilka dni przed walką.

To będzie mocne otwarcie sobotniej gali "Ostatni taniec" w Katowicach. Gromadzki i Rzadkosz mierzyli się dotychczas dwukrotnie - w 2016 roku w ich walce padł remis, a rok później Rzadkosz wygrał przez t.k.o. w 5. rundzie. Po ich ostatnim pojedynku doszło do zgrzytu, gdy okazało się, że Rzadkosz walczył w rękawicach marki "Rival", w których czuć niemal każdy cios, a Gromadzki - w miękkich "Paffenach". Gromadzki tłumaczył się, że nie wiedział, iż organizator zapewnia sprzęt. - Teraz będę boksował w takich rękawicach, jakie da pan Mateusz! Popełniłem faux pas, ale teraz już na pewno wszystkiego przypilnuję i będziemy walczyć w takich samych rękawicach - tłumaczy nam Gromadzki.


Bunt organizmu


"Zadyma" po raz pierwszy w karierze wystąpi w rodzinnych Katowicach. To dla niego podwójna mobilizacja, ale jak zapewnia, nie odczuwa stresu. - Czuję wielki spokój, może właśnie dlatego, że jestem u siebie i nie muszę zmieniać otoczenia? Wiele pomogła mi współpraca z psychologiem sportowym. Stres potrafi czasem sparaliżować, dlatego nie podpalam się i zachowuję chłodną głowę. O walce myślę wyłącznie podczas treningów, poza salą prawie w ogóle - tłumaczy Gromadzki, który rozpoczął współpracę z psychologiem po porażce z Rzadkoszem w 2017 roku. - Po tej walce miałem różne myśli. Czy to wszystko ma jeszcze sens? Czy nie za późno wziąłem się za boks? Byłem zmęczony psychicznie, czułem wypalenie. Do tego doszły kontuzje. Psycholog wytłumaczył mi, że to była naturalna reakcja organizmu, który domagał się odpoczynku. Data walki z Rzadkoszem była przesuwana, a ja ciągle trenowałem. Organizm miał już dość i przyplątała się kontuzja. Dalej trenowałem, to pojawiły się choroby. Nie poddałem się jednak i wtedy w głowie zakiełkowały czarne myśli. Organizm działa jak sprytny i przebiegły przeciwnik. Jak zacząłem się odpowiednio regenerować to wygrałem 4 walki z rzędu. Wszystko siedzi w głowie - mówi Gromadzki.

Koniec z ringowymi zadymami?

Psycholog poradził również Gromadzkiemu, by ten zmienił podejście do walki z Rzadkoszem. - Prosił, bym zastanowił się czy wygrana z Mateuszem jest moim celem, czy to tylko punkt po drodze na szczyt? Wszystko jedno czy ten szczyt to pas mistrza Polski, Europy czy świata. Wierzę, że po tej walce otworzą się przede mną nowe możliwości - opowiada Gromadzki, któremu w przygotowaniach do walki pomagał m.in. Robert Parzęczewski (na sobotniej gali wystąpi w walce wieczoru, w której zmierzy się z Dmitrijem Czudinowem). - Arab to wysokiej klasy zawodnik i dużo wyniosłem ze wspólnych sparingów. Gdy trenerzy mówili, że urwałem mu rundę czy dwie, czułem wielką radość. To dla mnie wiele znaczy - opowiada Gromadzki.

Ringowy przydomek Gromadzkiego nie jest przypadkowy, bo niemal każda jego walka wygląda jak wielka, ringowa "zadyma". Pięściarz z Katowic chciałby jednak zerwać z tą łatką i po raz pierwszy w karierze przewalczyć dystans ośmiu rund. - Walka z Rzadkoszem zweryfikuje czy jestem sześciorundowym przecinakiem, czy jednak stać mnie na coś więcej. Chciałbym przeboksować 8 rund, nauczyć się analizować wydarzenia w ringu i odpowiednio rozkładać siły. Mateusz jest mocnym sprawdzianem, bo już walczył na takim dystansie. Jest bardziej doświadczony ode mnie, ale uważam, że jest w moim zasięgu.

Tomasz Gromadzki

i

Autor: Jacek Kozioł Tomasz Gromadzki

Z pogrzebu do ringu

Gromadzkiemu daleko do pięściarzy, którzy potrafią tylko wysnuwać żądania wobec promotorów. Woli sam zakasać rękawy i brać los w swoje ręce. Dlatego nie narzeka na zarobki w boksie i... prowadzi dwa zakłady pogrzebowe (w Katowicach i Mysłowicach). - Przy własnej działalności człowiek pracuje najwięcej, ale mam pracowników, którzy bardzo mi pomagają. Tak jak jeden ze sponsorów, który dał mi więcej pieniędzy na przygotowania, a za to byłem w stanie opłacić pracownika. Dzięki temu mogłem dwa razy dziennie trenować, a w zakładzie byłem po 2-3 godziny. Lubię jednak dopilnować swoich interesów, dlatego jeszcze we wtorek, w tygodniu walki uczestniczyłem w pogrzebie. Tym razem chowaliśmy urnę, która nie jest tak ciężka jak trumna, dlatego nawet nie straciłem dużo sił - uśmiecha się Gromadzki.

Najnowsze