Eksperci są zgodni - to było najważniejsze zwycięstwo w historii naszego męskiego MMA. Błachowicz, który przed tą walką był numerem 11 w rankingu UFC wagi półciężkiej, nie był faworytem. Manuwa to nr 4 i walczył przed własną publicznością. A do tego miał przewagę psychologiczną po zwycięstwie nad Polakiem przed trzema laty w Krakowie.
Błachowicz od początku kąsał rywala lewym prostym, który wyprowadzał z regularnością młota pneumatycznego. Efekt? Złamany nos Manuwy. Jeszcze w pierwszej rundzie "Cieszyński Książę" wyprowadził kapitalną kombinację czterech uderzeń i posłał rywala na deski, ale nie udało się go wykończyć. W drugiej odsłonie Janek konsekwentnie obijał przeciwnika, a gdy tylko Manuwa starał się go zaprowadzić pod siatkę, Polak sprytnie uciekał. Groźnie zrobiło się, gdy Anglik mocno kopnął w głowę Błachowicza, ale ten szybko odzyskał równowagę i zażegnał niebezpieczeństwo. W trzeciej rundzie wiedział już, że prowadzi na punkty i spokojnie dowiózł zwycięstwo do końca (sędziowie punktowali 29:28, 29:28, 30:27).
- Zrealizowałem plan trenerów w 40 procentach i pewnie jeszcze mnie skarcą, ale i tak jestem szczęśliwy - radował się po walce Błachowicz, który podniósł z klatki wypłatę życia. Na mocy najnowszej umowy z UFC inkasuje ok. 45 tys. dolarów za każdą walkę. Za zwycięstwo otrzyma kolejne 45 tys. dol., a jako że walka z Manuwą została uznana za najlepszy pojedynek wieczoru, Polak otrzymał też bonus w wysokości 50 tys. dol. Łącznie za sobotnią walkę mógł zarobić około pół miliona złotych!
Ważniejsze są jednak perspektywy, jakie rysują się przed Jankiem. Po kolejnej aktualizacji rankingów z pewnością pojawi się w samej czołówce - prawdopodobnie w pierwszej piątce. Walka mistrzowska jest więc o krok (pas wagi półciężkiej ma Daniel Cormier). - Daj Boże walkę o pas, ale teraz chcę dłużej odpocząć - powiedział na koniec Jan Błachowicz.
Zobacz również: UFC: Wielki rewanż Jana Błachowicza! Polak w świetnym stylu pokonał Jimiego Manuwę!