Marcin Wrzosek chce wrócić do KSW. Najpierw turniej FAME MMA
Były mistrz KSW wagi piórkowej uchodzi zresztą za głównego faworyta turnieju na gali FAME 24. - Troszeczkę jestem zdziwiony z racji moich gabarytów, ale jednak ci bukmacherzy się na tym znają. Na pewno jestem najbardziej wszechstronnym zawodnikiem i będę na tym bazował - ocenił te przewidywania w rozmowie z "Super Expressem". Sobotnia gala odbędzie się w specjalnej arenie w warszawskim studio ATM, a klatkę zastąpi przygotowany na tę okazję "basen" (przestrzeń ogrodzona skośnymi ścianami).
- Kilku z nas z tej gali walczyło w Wotore, czyli w organizacji MMA na gołe pięści. Tam też był skos, tylko sporo mniejszy. To będzie bardzo ciekawe, bo to będzie też taki sprint. Wchodzimy, jest tylko 5 minut, już nie będzie drugiej rundy - Marcin Wrzosek nie krył ekscytacji zasadami.
W pierwszej rundzie czeka go starcie z Pawłem Tyburskim, który uchodzi za najlepszego polskiego freak-fightera. - Po wejściu do freak-fightów wiedziałem, że prędzej czy później skrzyżuję rękawice z Pawłem. Reprezentuje sobą jakiś poziom, według mnie jest też jednym z faworytów tego turnieju, więc już pierwsza walka będzie taka, że mogłaby się przytrafić w finale - docenił rywala.
Zdaniem Wrzoska on, Piotr Hallmann i Gracjan Szadziński jako byli zawodowcy wcale nie mają przewagi nad "Tyborim", Denisem Załęckim, Alanem Kwiecińskim, "Alberto" i "Malichą". - Oni są dużo więksi, nie róbmy jakiejś aury nieśmiertelności, dlatego że trenujemy kilka lat dłużej. Uważam, że te umiejętności z tymi gabarytami się wyrównują i dzięki temu też mają szansę - zaznaczył.
Mimo to, w finale widzi się z Załęckim, a po zwycięstwie chce wrócić do KSW, o czym mówił już przed ostatnią walką z "Don Kasjo". - Są pewne priorytety, turniej jest tylko jeden. A wygrana w nim na pewno mi pomoże - zakończył Wrzosek.