"Super Express": Przed chwilą walkę wygrał Twój mąż po świetnym pojedynku. Emocje już opadły?
Eliza Trybała: Jeszcze nie! Ledwo mogę oddychać, cała się jeszcze trzęse, ale jestem na prawdę dumna z męża. Pokazał kawał dobrej roboty, jego rywal również. Postawił się, był niebezpieczny, ale najważniesze, że zwycięstwo jest nasze! Bardzo cię cieszę
- Mąż wygrał w spektakularny sposób, ale na kilka minut przed jego walką gruchnęła prawdziwa sensacja. Będziesz się bić na kolejnej gali FFF! Skąd taka decyzja?
-Kontrakt podpisałam dopiero co wczoraj. Takie propozycje były już od kilku dobrych miesięcy, ale cały czas je odrzucałam. Teraz jednak oficjalnie mogę się pochwalić, że nadchodzę i to moja ręka będzie uniesiona w górze! Czemu tyle zwlekałam? Ja na prawdę mam dużo na głowie. W domu mam dwie śliczne córeczki, które cały czas wymagają opieki i przez to nie miałam czasu by nawet chodzić na treningi. Długo myślałam nad tą decyzją, rozmawiałam o tym z Pawłem i stwierdziliśmy, że jednak spróbujemy.
-Co Cię skusiło?
-Ja zawsze byłam osobą chetną do nowych wyzwań, doświadczeń. Już po pierwszych treningach czułam niesamowitą adrenalinę! Można wyrzucić z siebie całą złą energię, wszystkie problemy. To jest dla mnie szansa na przełamanie swoich barier, spróbowanie się w zupełnie nowej roli i chyba to mnie nakręca najbardziej. Mam tylko nadzieję, że moja rywalka będzie na takim samym poziomie co ja. Nie chce się mierzyć z doświadczoną zawodniczką, bo sama nie trenowałam wcześniej sportów walki.
-Czy Twój mąż będzie Cię trenował?
-Oczywiście, tak ustaliliśmy, że Paweł mnie przygotuje. On nie za bardzo chce żebym się biła, wolałby żebym została w domu z dziećmi. Widzi jednak po mnie, że sprawia mi to ogromną frajdę i stwierdził, że mi w tym pomoże. Teraz okres świąt, Sylwester, chwila dla najbliższych. Po nowym roku ostro zasuwam by odnieść pierwsze zwycięstwo w MMA! Już nie mogę się doczekać.
Polecany artykuł: