"Super Express": - Ile czasu potrzebowałeś, by zaakceptować walkę z Jalinem Turnerem?
Mateusz Gamrot: - Jestem wojownikiem. Nie mogłem odmówić wyzwania, bo to moje drugie imię. Żeby być szczerym - zajęło mi to parę chwil. Wstałem, przetarłem oczy, zjadłem śniadanie, zobaczyłem jego dwie walki, jak się porusza i powiedziałem, że "jestem".
- Czyli wielkiego wrażenia nie zrobił?
- Jest bardzo mocnym przeciwnikiem, pięć skończeń przed czasem. To wschodząca gwiazda UFC, ale walczyłem już z wysokimi stójkowiczami. Nie będzie zawodnikiem, który powstrzyma moje zapasy, jak Beneil Dariush. Wierzę w swoje umiejętności, bo ciężko pracowałem cały czas.
- Zaczepiałeś w mediach społecznościowych Michaela Chandlera czy Rafaela dos Anjosa. Była jakaś inna propozycja walki?
- Wziąłem tę walkę, by pozostać aktywnym. Nie odpowiadali na wyzwania, bo Chandler zapewne wiedział już o walce z Conorem McGregorem, a dos Anjos chce się bić w innej kategorii. Gdyby nie ta walka wróciłbym zapewne dopiero po wakacjach. Wiedziałem, że muszę dłużej poczekać na swoją szansę, bo UFC stawia na wygranych.
- Co się zmieniło w tobie od tej ostatniej walki?
- Zmieniło się moje podejście do walki. Mam 32 lata na karku, ale w ostatniej walce zachowałem się jak małolat. Puściły mi emocje, zabrakło mi zimnej głowy. W tej walce chcę być zupełnie innym zawodnikiem. Nie będę bał się wymieniać ciosów z Turnerem.
- W walce wieczoru Jon Jones zmierzy się z Cirylem Ganem. Jak typujesz to starcie?
- Mijałem się z Jonesem parę razy w hotelu. Jest naprawdę potężny! Pomimo wszelkich opinii, dla mnie był sympatyczny. Zamieniliśmy kilka słów, pożartowaliśmy. Trzymam kciuki. Wierzę, że wróci na tron.
Cała rozmowa z Mateuszem Gamrotem do obejrzenia na kanale KOLOSEUM na YouTube i Sport.se.pl.