Śmierć męża Justyny Kowalczyk-Tekieli to niezwykle wstrząsające wydarzenie. Para wzięła ślub niespełna trzy lata temu i wydawało się, że oboje odnaleźli swoją bratnią duszę, doczekali się także dziecka. Cała rodzina wybrała się do w Alpy, gdzie Kacper Tekieli wspinał się na kolejne czterotysięczniki. Niestety, podczas zejścia z Jungfrau zeszła lawina, która zabrała ze sobą polskiego alpinistę. W czwartek znaleziono jego ciało. Do Justyny Kowalczyk-Tekieli zewsząd spływają kondolencje, a bliscy i znajomi wspominają Tekielego. Niezwykle niepokojącymi przemyśleniami na temat samego wypadku w programie „Dzień Dobry TVN” podzielił się Andrzej Marcisz.
Przyjaciel Kacpra Tekielego postawił mocną hipotezę. Przerażające szczegóły
W rozmowie z portalem Sport.pl Andrzej Marcisz bardzo ciepło wspominał Kacpra Tekielego i opowiadał o jego przygotowaniach do wyzwania, jakie przed sobą postawił – zdobycia wszystkich 82 czterotysięczników w Alpach. Niestety, w programie „Dzień Dobry TVN” podzielił się także zdecydowanie straszniejszymi przemyśleniami.
Doświadczony taternik i alpinista przytoczył, jak mógł wyglądać wypadek Kacpra Tekielego. – To mogło być też tak, że on po prostu z tą lawiną spadł. Ze względu na to, że nie miał mu kto pomóc, bo był sam, mógł zamarzać. To mogła być okropna śmierć – powiedział wprost Andrzej Marcisz.
Marcisz wspomina męża Justyny Kowalczyk
Andrzej Marcisz wyznał, że Kacper Tekieli miał inne podejście do gór, niż wielu wspinaczy. – Kacper dążył do odkrycia w tym wspinaniu czegoś więcej, nie tego, co chce przeciętny człowiek. Chciał przesuwać bariery ludzkich możliwości w dążeniu do doskonałości. Był górskim sprinterem, ale był przede wszystkim uczciwy wobec samego siebie. Nie robił tego na pokaz. To była bardzo skromna osoba, nie pchał się przed kamery na siłę, nie chodzili za nim fotografowie – opowiadał w "Dzień Dobry TVN".