- Wszystko wygląda super. Stopień gojenia się rany jest taki, jakby od operacji nie upłynęło piętnaście dni, ale sześć tygodni - mówi nam dr Robert Śmigielski, który zabieg przeprowadził. - W gojeniu bardzo pomogło wstrzyknięcie komórek macierzystych pobranych ze szpiku kostnego.
W trakcie pobytu w klinice Justyna wykonywała już liczne ćwiczenia rehabilitacyjne. Jednym z najciekawszych - jak nam zdradził dr Śmigielski - był "rowerek ręczny", na którym pedały obraca się rękami.
Badanie rezonansem magnetycznym przed opuszczeniem kliniki wykryło jeszcze jedną dolegliwość: uszkodzenie ścięgna mięśnia nadgrzebieniowego prawego barku. Nic groźnego, ale na wszelki wypadek ramię umieszczono na temblaku.
- Justyna to bardzo wdzięczna pacjentka. Subordynowana i świadoma tego, do czego służą poszczególne ćwiczenia - chwalił mistrzynię olimpijską dr Śmigielski.
Kowalczyk z warszawskiej kliniki pojechała do rodzinnej Kasiny Wielkiej na święta. Po nich ma trafić do sanatorium. Nadal musi chodzić o kulach. Pod koniec kwietnia przyjedzie do Warszawy na konsultację. Od jej wyniku zależy, czy zaplanowane przez trenera Aleksandra Wierietielnego zgrupowanie rozpocznie się 2 maja czy później.
- Ten plan przygotowań jest elastyczny. Sztywna była tylko data operacji - dodaje Robert Śmigielski.