Niemal tradycją stało się, że Kamil Stoch powoli wchodzi w Puchar Świata. Zazwyczaj pierwsze zimowe konkursy były dla niego mało udane, ale z każdą kolejną rywalizacją zajmował coraz lepsze miejsca. Również i teraz było podobnie, bo dopiero od zawodów w Engelbergu oglądaliśmy takiego Stocha, jakiego znamy z poprzednich sezonów. Świetnie zaprezentował się przede wszystkim w Turnieju Czterech Skoczni, gdzie zdeklasował rywali i nawet fantastyczny Halvor Egner Granerud nie miał szans, aby go pokonać. Wygrał i w Innsbrucku i w Bischofshofen, a trzeci triumf z rzędu dołożył w Titisee-Neustadt. Wówczas w jego skokach wszystko funkcjonowało tak, jak należy.
Horngacher patrzy na wielką KLĘSKĘ. Całkowity DRAMAT, te ponure obrazki są przytłaczające
Wcześniej jednak i w ostatnich konkursach pojawił się stary problem. Sam Stoch wielokrotnie przyznawał, że ma spore problemy z pozycją najazdową. A to w konsekwencji prowadziło do bardzo niskich prędkości na progu. Mniej doświadczeni zawodnicy mieliby z tym ogromny problem, bo Stoch tracił nawet 1 km/h do najlepszych zawodników, co jest pewnego rodzaju przepaścią.
Przemiana nastąpiła właśnie w Klingenthal, co od razu przełożyło się na wyniki. Stoch zajął drugą lokatę w sobotnim i szóstą w niedzielnym konkursie. Co jednak najważniejsze, prędkości przez niego osiągane, nie odbiegały już tak bardzo od innych zawodników z czołówki. Dowodem na to są liczne wpisy na Twitterze w tym kontekście. Jeśli Stochowi udałoby się utrzymać taką dyspozycję, zapewne jeszcze nie raz zobaczymy go na podium.