Pierwsze dwa spotkania, które odbyły się w Tychach, miały zaskakujący przebieg. Zarówno dla kibiców obu drużyn, jak i samych hokeistów. Po zaciętych pierwszych minutach, w których lepiej wyglądali katowiczanie, prowadzenie obejmowali gospodarze i to w momentach, w których na lodzie grali w liczebnym osłabieniu. Podczas pierwszego meczu Adam Bagiński skorzystał z podania Mateusza Gościńskiego i strzelił gola podczas przewagi rywali. Drugiego dnia dokonał tego samego Radosław Galant, choć sztuka była tym większa, że tyszanie grali wówczas w trójkę przeciwko piątce katowiczan. Te gole podłamały zespół z Katowic i obie potyczki kończyły się pogromami. 21 marca GKS Tychy wygrał 5:0, a dzień później zwyciężył 6:0.
Rywalizacja przeniosła się na mecze numer trzy i cztery do katowickiej Satelity. Przy komplecie publiczności pierwsze starcie przed swoimi kibicami koncertowo rozpoczęli hokeiści GKS-u Katowice. Dwukrotnie obejmowali prowadzenie w pierwszej tercji i do szatni zjechali przy wyniku 2:1. W drugiej odsłonie wyrównali jednak goście, którzy zachowali więcej sił na końcowe fragmenty trzeciego spotkania. Zdobyli dwa gole i nawet zryw miejscowych nie zmienił wyniku pojedynku. Katowice strzeliły bramkę, kiedy zdjęły bramkarza, ale to było wszystko, na co stać ich było w ostatnich minutach. Tyszanie byli o krok od mistrzowskiego tytułu.
Zdobywcy Pucharu Polski nie wykorzystali jednak pierwszej okazji do przypieczętowania złota. W meczu numer cztery byli znacznie gorsi od rywali i oddali pierwszą partię w finałowym boju. Tauron KH prowadził 4:0, a ostatecznie triumfował stosunkiem 5:2. Rywalizacja wróciła na Stadion Zimowy w Tychach. Gospodarze po pierwszej tercji piątego meczu już trzymali rękę na pucharze, bo gola zdobył dla nich Radosław Galant. Wyrównał w drugiej tercji Tomasza Malasiński, pokazując, że "GieKSa" walczyć będzie póki krążek w grze. Na rozstrzygnięcie czekać trzeba było do dogrywki, bo w regulaminowym czasie gry padł wynik 1:1. W siódmej z dodatkowych 20 minut kapitalnym podaniem spod własnej bramki popisał się Bartłomiej Pociecha. Sam na sam z Shanem Owenem wyjechał Filip Komorski i precyzyjnym strzałem dał swojemu zespołowi zwycięstwo w piątym meczu i całym boju o mistrzostwo Polski.
GKS Tychy po raz trzeci w historii sięgnął po tytuł mistrza Polski w hokeju na lodzie. Tyski klub wrócił na tron po rocznej przerwie, gdyż w zeszłym sezonie uległ w ostatecznej rozgrywce Comarch Cracovii. W tegorocznej kampanii zdominował polskie lodowiska, wygrywając wszystko, co było do wygrania. W "śląskim finale" zwyciężył Tauron KH GKS Katowice 4:1.
Słowa uznania należą się także wicemistrzom z Katowic, którzy w tym sezonie dosyć niespodziewanie zakwalifikowali się do finału, pokonując wcześniej m. in. obrońców tytułu z Krakowa. W decydującej potyczce katowiczanie musieli uznać jednak wyższość tyszan, którzy imponowali nie tylko sposobem samej gry, ale także przygotowaniem fizycznym. Zespół Andrieja Gusowa prezentował hokej o wiele bardziej kreatywny i widowiskowy, a do tego lepiej jeździł na łyżwach i był mocniejszy w starciach przy bandzie.
GKS Tychy Mistrz Polski 2018! pic.twitter.com/HO2F7iDYdB
— GKS Tychy (@GKSTychy1971) March 29, 2018
GKS Tychy - Tauron KH GKS Katowice 4:1
1. mecz: 5:0 (1:0, 2:0, 2:0)
2. mecz: 6:0 (3:0, 2:0, 1:0)
3. mecz: 4:3 (1:2, 1:0, 2:1)
4. mecz: 2:5 (0:2, 1:2, 1:1)
5. mecz: 2:1 (1:0, 0:1, 0:1, 1:0)